(Kolejny, drugi rozdział od kumpeli :D Dzięki jej za pomoc :) A oto jej fanpejdż na fb: https://www.facebook.com/pages/Silver-Alexandra-Scott/466486383374421?fref=ts Polecam!!! :D )
"I dreamed I was missing, you were so scared
But no one would listen ’cause no one else cared
After my dreaming, I woke with this fear
What am I leaving when I’m done here?
So if you’re asking me I want you to know
When my time comes, forget the wrong that I’ve done
Help me leave behind some reasons to be missed
Don’t resent me and when you’re feeling empty
Keep me in your memory, leave out all the rest
Leave out all the rest"
But no one would listen ’cause no one else cared
After my dreaming, I woke with this fear
What am I leaving when I’m done here?
So if you’re asking me I want you to know
When my time comes, forget the wrong that I’ve done
Help me leave behind some reasons to be missed
Don’t resent me and when you’re feeling empty
Keep me in your memory, leave out all the rest
Leave out all the rest"
Linkin Park - Leave out all the rest
Wyszedłem
z banku bardzo zadowolony. Wszystko było już załatwione, co niezmiernie mnie
ucieszyło. W oddali zauważyłem Annę stojącą razem z Mary i Johnem. Nie mogłem
uwierzyć, że taka osoba jak ona mogła mną zawładnąć. Idealnie wpasowywała się w
mój sposób życia i charakter, co graniczyło z cudem.
Uśmiechnąłem
się do siebie na myśl o tym, jak twarda z niej sztuka. Przeżyła wszystko, by
zasłużyć na miłość z mojej strony, choć okazywałem ją często w dziwaczny
sposób. Ta kobieta zostanie moją żoną. Jestem tego absolutnie...
Z
rozmyślań wyrwał mnie ogromny huk, a następnie poczułem rozdzierający moją
klatkę piersiową ból. Ale... Jak to możliwe? Przecież...
Zawirowało
mi w głowie. Czułem na swoim ciele gorącą maź, która przesiąkła przez koszulę.
Krew. Zacząłem ciężko oddychać w przypływie paniki.
Ogarnij
się, Sherlock! - krzyknęła Molly. Nie wiadomo skąd zagościła w mojej głowie. -
Masz żyć! Ona cię potrzebuje!
Kto
taki? - zapytałem głupio. Nie mogłem pozbierać myśli. Nie wierzę... Kula w
ciele. Drugi raz. Nie, nie, nie...
Anna!
Ona cię potrzebuje. - warknęła Molly. - Jesteś cholernym dupkiem, że myślisz w
tym momencie tylko o sobie.
Ale...
W tym
momencie usłyszałem, że ktoś wykrzyknął moje imię. Nigdy wcześniej nie
słyszałem takiej rozpaczy. Nie sądziłem, że ktoś może wydawać z siebie tak
okropny dźwięk, który sprawiał wewnętrzny ból umysłowy. Mimo iż był to głos,
który znałem bardzo dobrze.
-
Anna... - szepnąłem ze strachem i zamknąłem oczy.
Nie
stój jak kołek! - moja doradczyni wrzeszczała. - Masz kulę w ciele!
Padłem
bez sił na kolana. Nie mogę umrzeć. Nie teraz. Anna potrzebuje opieki.
Na
plecy, Sherlock!!!!! - usłuchałem i straciłem przytomność na sekundę. Ból był
dużo silniejszy niż ostatnim razem. A może to moje odczucie?
-
Sherlocku... - mruknął znajomy męski głos tuż przy mojej twarzy. - Mam
nadzieję, ze tym razem się wykończysz.
- Nie
możesz dać mi spokoju? - warknąłem.
Niepotrzebnie
zareagowałem tak ostro. Czułem jakbym miał zaraz rozpaść się na miliardy
kawałków. Uderzyłem głową w marmurową posadzkę, by przewrócić sobie zmysły.
-
Nigdy go nie zaznasz. - roześmiał się i usiadł obok mnie. - Jesteś zbyt słaby
żeby cokolwiek zrobić. Nawet nie uratujesz swojej pięknej dziewczyny.
Poprawił
czarny krawat przy garniturze i rozluźnił mięśnie. Przekręcił głowę i zaczął
patrzeć na mnie najbardziej zimnym wzrokiem jaki kiedykolwiek widziałem.
-
Umrzesz, Sherlocku. Co prawda to nie ja cię zabiłem, ale i tak to bardzo
popisowe.
- Kto?
- zapytałem i spróbowałem wstać. Moriarty popchnął mnie i upadłem. Znów
poczułem zawroty głowy i zacząłem ciężko oddychać.
-
Domyśl się. Nie tylko ja jestem twoim wrogiem.
Przełknąłem
głośno ślinę, gdy zbliżył twarz do mojego policzka. Dotknął go zimną dłonią i
zapatrzył się w moje oczy.
-
Trochę mi ciebie szkoda... - mruknął smutno. - Ciekawa byłaby z nas parka.
-
Chciałbyś. - wydyszałem. Nie mogłem myśleć racjonalnie.
-
Odmawiasz?! - zaryczał wściekle, a z jego ust popłynęła strużka śliny. - Mnie
się nie odmawia!!!
Wstał,
a ja leżałem spłoszony niczym królik za miedzą. Obserwowałem każdy jego ruch,
ale wiedziałem co zaraz zrobi. Uniósł nogę i z całą siłą na jaką było go stać
stanął na moją ranę. Obcas buta wcisnął się dokładnie w sam środek rany.
-Aaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!
- mój krzyk cierpienia rozniósł się echem po całym korytarzu.
- Ha,
ha, ha... - szczerzył swoje zęby, a jego brązowe oczy przypominały mi piekło.
Poprawił swój nieskazitelnie biały garnitur i mruknął: - Miłego umierania,
Sherlocku.
- Czy
ty masz rozum?! - krzyknęła Molly. Miała bardzo potargane włosy. - Wstawaj, ale
to już!
-
Nie... Nie mogę. - wyszeptałem nagle bardzo zmęczony. - Nie dam rady dłużej...
- Myśl
o Annie. Zostawisz ją z dzieckiem?
- Mój
brat ojcem? To chyba jakieś żarty. On nawet myśleć nie potrafi... - Mycroft
zmierzył mnie lodowatym spojrzeniem. - Nie zasługujesz na to co masz, mój mały
braciszku. Powinieneś o to walczyć, a wylegujesz się i umierasz. Jesteś zbyt
słaby, a Holmesowie nie są słabi.
Patrzyłem
na niego zamglonym wzrokiem. Prawie go nie słyszałem, ale docierało do mnie co
mówił. Nie... Nie jestem słaby.
Próbując
podnieść się zauważyłem, że jest coś nie tak.
- Kto?
- zapytałem brata, który posłał mi protekcjonalne spojrzenie.
-
Naprawdę nie domyślasz się kto mógłby chcieć cię zabić? Jesteś bardzo
niemądry... Rodzice nigdy nie będą z ciebie zadowoleni.
Wstałem
z trudem. Każdy krok był zbyt ciężki, ale podszedłem do niego. Zacząłem
gorączkowo myśleć, ale nic nie przychodziło mi do głowy.
- Nie
wiem. - powiedziałem płaczliwym tonem.
-
Jeżeli nie wiesz, nie uratujesz Anny. - zerknął na swój czarny parasol. -
Zastanów się kogo widziałeś w banku.
-
Ochronę pewnego człowieka, ale to nie ma...
-
Oczywiście, że ma znaczenie! - krzyknął bardzo zdenerwowany. - Wszystko ma
znaczenie!
Z
trudem wróciłem do wspomnień sprzed kilku chwil, gdy zaczepił mnie nieznajomy.
Nie był anglikiem. Akcent wskazywał na Rosjanina.
Patrzyłem
na niego bardzo uważnie, gdy zapytał o ogień. Nie wyglądało na to żeby palił.
Wysoki. Około metr dziewięćdziesiąt. Barczysty i umięśniony, ale również męski.
W lewym mankiecie zauważyłem u niego białą chusteczkę, a po postawie
stwierdziłem, że był kiedyś żołnierzem. Wszystko wskazywało na to, że miał za
sobą kilkuletnią służbę. Przez prawy łuk brwiowy ciągnęła się blizna.
Odważny... Oczy powiedziały mi, że nie dba o innych i patrzy na każdego z góry.
Dowódca. W sposobie mówienia zawsze wychwytywałem niemy rozkaz, więc był wysoko
postawionym oficerem. W butonierce miał zabawny kwiat. Lawendę. Roztaczała przy
nim bardzo miły zapach.
- To
on? - zapytałem.
-
Dokładnie tak, braciszku. - uśmiechnął się. - Witam wśród żywych.
Otworzyłem
nagle oczy. Zamglony wzrok nie pozwalał mi widzieć, kto siedzi obok mnie.
Miałem nadzieję, że to będzie Ona.
-
Anna... - szepnąłem z trudem. Miałem zaschnięte usta.
- Och,
Sherlock. - odpowiedział mi dobrze mi znany głos, lecz to nie ją spodziewałem
się usłyszeć.
-
Mary? Gdzie Anna? - zapytałem ciężko oddychając. Nie mogłem pozbierać myśli.
Bolało mnie dosłownie wszystko od stóp do głów.
-
Sherlocku... - zawiesiła napięty głos. - Nie wiemy. John jej szuka, ale bez
skutku. Odkąd wyszła dwa dni temu ze szpitala, ślad po niej zaginął.
- Co?
- zerwałem się nie dbając o to czy poczuję ból. Poczułem i mało brakowało, a
bym upadł na szpitalna posadzkę w sali. Miałem szczęście, że Mary podtrzymała
moje nienadające się do niczego ciało.
-
Sherlocku, musisz tu zostać. My się wszystkim zajmiemy, obiecuję. - ścisnęła
mnie za dłoń, ale ja nie mogłem się uspokoić. Jak to się stało? Nie... Ona musi
być bezpieczna. Ogarnęła mnie panika. Nie rozumiałem dlaczego ktoś mógłby ją
porwać. Dlaczego?
Zrobiłem
nieszczęśliwą minę. To nie ma sensu. Anna nie ma nic wspólnego z tym
postrzałem.
-
Mary... - szepnąłem płaczliwie. Nigdy bym się nie podejrzewał o takie uczucia.
Strach owładną całe moje ciało i zacząłem mimowolnie drżeć.
- Już
dobrze, Sherlocku. - przytuliła mnie, ale to nie pomogło. Po moich policzkach
spłynęło kilka łez. - Znajdziemy ją.
-
Nie... - szepnąłem do siebie bardzo zraniony. Nie mogę pozwolić żeby im się coś
stało. Nie mogę!
Żona
mojego przyjaciela ułożyła mnie na poduszkach, a ja straciłem chęć do
jakiegokolwiek działania.
-
Będzie dobrze. Teraz śpij.
Zamknąłem
oczy i odpłynąłem w błogi sen. Gdy obudziłem się nikogo przy mnie nie było.
Nadal czułem okropny ból w całym ciele, ale nie tylko fizyczny. Dotarło do
mnie, że Annie grozi niebezpieczeństwo. Serce we mnie zamarło.
-
Nie... Muszę ją odnaleźć. - postanowiłem uparcie i zacząłem gramolić się z
łóżka. O dziwo zrobiłem to bardzo szybko jak na stan, w którym właśnie trwałem.
Zalazłem
ubrania w szafce i założyłem je szybko na siebie. Nie miałem wiele czasu.
Ostatnim razem, gdy uciekłem, mało brakowało do mojej śmierci. Wymknąłem się
niepostrzeżenie tylnym wejściem szpitala i pojechałem na Baker Street.
Pani
Hudson widząc mnie o mało nie doznała zawału serca, więc wyjaśniłem jej
pokrótce co zamierzam zrobić. Nie omieszkała wyrazić swojego niezadowolenia,
ale obiecała, że da mi trochę czasu nim zadzwoni do Johna i Mary.
Minęły
tylko dwie godziny od mojej ucieczki, a mój telefon już pękał w szwach od smsów
i wiadomości. Ignorowałem je jednak, wiedząc jakiej są treści. Popatrzyłem na
broń, którą uprzednio wyciągnąłem z szafki biurka. Czas na grę...
Zadzwoniłem
do Mycrofta, by nie robił szumu i poprosiłem o drobną pomoc w znalezieniu tego
Rosjanina. Co śmieszne nie było to aż tak trudne. Mój brat wysłał mi nawet do
niego numer. Okazało się, że prowadzi w Londynie swój własny interes. Mają go
na oku, ponieważ podejrzewają go przemyt.
Wykonałem
telefon do Iwana Kostylewa.
-
Witam, panie Holmes. Widzę, że jest pan bardzo spostrzegawczy. - powiedział z
mocnym podziwem.
- Taka
praca. - odparłem. - Ma pan coś mojego.
- Tak.
Zgadza się. Liczę, że chce ją pan odebrać.
- Tak.
- mruknąłem, by nie było słychać mojego napiętego z emocji głosu.
- W
takim razie zapraszam pana do hangarów. Południowa część Londynu. Summer
Street.
Rozłączył
się, a ja czym prędzej zatrzymałem taksówkę. Podałem miejsce kierowcy i
siedziałem jak na szpilkach. To była najdłuższa jazda w moim życiu. Nie mogłem
nawet myśleć, co może się wydarzyć. Byle tylko Anna i maleństwo byli
bezpieczni.
Za
oknem taksówki panował już całkowity mrok. W tym momencie nie przynosił mi ulgi
tylko pogłębiał narastający strach. Ona musi być bezpieczna.
Gdy
dotarłem, zdałem sobie sprawę, że rana w piersi coraz bardziej mi dokucza. Nie
teraz... Nie. Ignorowałem rozlewający się po moim organizmie ból i przestałem
dbać oto czy dam radę przeżyć. Nie byłem najważniejszy. Teraz ona liczyła się
najbardziej.
-
Witam pana, panie Holmes. - zawołał ktoś za moimi plecami, a ja w momencie
odwróciłem całe swoje ciało.
Moim
oczom ukazała się zapłakana Anna, którą człowiek z banku trzymał za włosy w
mocnym uchwycie. Starałem się zachować zimną krew, ale było naprawdę ciężko.
Widziałem, że mojej ukochanej sprawiany jest tym ból.
- Pan
Kostylew jak sądzę? - zapytałem patrząc na niego zimno. Wyciągnąłem broń i
wymierzyłem prosto w jego głowę. Daj mi powód, a będziesz pluł przez dziurę w
czole.
-
Och... Niech pan opuści tę pukawkę, bo będzie nieprzyjemnie. - mruknął szczerze
ubawiony moim gestem. - Jesteśmy tutaj, bo chcę dać panu ostrzeżenie.
Zmarszczyłem
brwi nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- Nie
lubię, gdy ktoś miesza się do moich interesów. - warknął. - To musi mieć swoją
cenę.
- Co
ma pan na myśli? - patrzyłem na niego zdezorientowany i opuściłem na chwilę
pistolet.
- To
bardzo proste...
-
Sherlock! - krzyknęła Anna przerywając mu. - To ten od...
-
Zamknij mordę księżniczko. - powiedział bardzo spokojnie i uderzył ją w twarz
lufą od pistoletu. Rozciął jej tym łuk brwiowy. Nie wytrzymałem.
- Zrób
tak jeszcze raz, a będziesz zbierać mózg zębami. - rzuciłem jadowicie i znów
wycelowałem w jego głowę.
- Nie
masz podstawy, by mi grozić. - wymierzył pistolet w głowę Anny, a ja
wytrzeszczyłem oczy z przerażenia. - Czas na zapłatę.
Trzymał
moją ukochaną mocnym uchwytem, a ja nie mogłem się ruszyć. Próbowała uciekać,
ale na darmo. Każdy jej ruch uniemożliwiał mi wycelowanie w Kostylewa. Po
chwili przestała walczyć, gdy chwycił ją jeszcze mocniej. W jej oczach
widziałem łzy. Popatrzyła na mnie i uśmiechnęła się, a potem rozległ się
strzał.
-
Nie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - krzyknąłem. Nie... Boże nie Anna! Nie! Nie! Nie!!!
To niemożliwe!
Widziałem
jak kula przebija się przez czaszkę i wylatuje razem z krwią i kawałkami mózgu
na drugą stronę, a w moich oczach nie było łez. Byłem jak sparaliżowany. Nie
Anna. Nie...
Upadłem
na kolana i zacząłem niepohamowanie krzyczeć.
-
Anna!!!!! Nie... Nie!!!! Anna! Anna!!!
Zamknąłem
oczy. Moje życie nie miało już sensu. Ona... Oni. Boże. Nie...
- Na
szczęście pan też jest już trupem. - podszedł do mnie, ale jego słowa nie miały
znaczenia. Teraz na wszystko byłem całkowicie obojętny. Zamknąłem oczy i znów
zacząłem wywoływać jej imię, jakby miało to spowodować, że wstanie i odpowie na
moje wołania.
- Anna!!!!!!!!...
NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńTY POTWORZE! JAK MOGŁAŚ! ;c ;c
Masz to teraz naprawić, nie wiem jak ale masz to naprawic.
Szczelam focha wieku,
~Acruxia
Ile jest teorii na to jak przeżył Moriarty? (Mam nadzieję, że wiecie co mam na myśli) :)
OdpowiedzUsuńAaaaa!!! Nieee!!! Błagam niech to będzie jakaś kobieta z maską, albo niech to będzie sen Sherlocka :( proszę, niech Anna przeżyje! :c
OdpowiedzUsuńTo sen. Sen. Tylko kolejny, straszny sen. A poza tym, uśmiercanie głównej bohaterki...nie, po prostu niemożliwe :c
OdpowiedzUsuń~Yooletchka
MOFFAT TU BYŁ, NIEEEEEEEEEWE
OdpowiedzUsuńNienawidzę Cię! Was! Zakończenia! Moje feelsy.... Kapitalny blog, wszystkie notki przeczytałam w godzinkę, ale to już mnie dobiło. Kończyć w taki momencie? Gratuluję świetnego stylu (chociaż jest parę błędów) i z niecierpliwością czekam na kolejną notkę
OdpowiedzUsuńTylko nie Anna.. Prosze tylko nie ona..
OdpowiedzUsuńN I E
OdpowiedzUsuńPO PROSTU NIE
To był tylko sen Sherlock. Tylko sen. Nie zabijaj jej. Dostałam Depresji :'( :'(
OdpowiedzUsuńKiedy nowy rozdział ? Ten jest świetny ale proszę nie zabijaj jej ;)
OdpowiedzUsuńMAM HEART BREKA ;_________; TAKIE FEELSY, ŻE OEZU. Szczerze, komentuje już tutaj zamiast na końcu, bo po prostu szok XD
OdpowiedzUsuń