wtorek, 18 lutego 2014

Rozdział 9: Rozgrywka

         “My name is Jimmy and you better not wear it out 
          Suicide commando that your momma talked about 
          King of the forty thieves 
         I'm here to represent
         The needle in the vein of the establishment 

         I'm the patron saint of the denial 
        With an angel face and a taste for suicidal 

        Cigarettes and remen and a little bag of dope
        I am the son of a bitch and Edgar Allan Poe 
        Raised in the city under a halo of lights 
        The product of war and fear that we've been victimized.
                                     Green Day  - St. Jimmy

https://www.youtube.com/watch?v=jRu0O1J3Y4s


         W pierwszej chwili siedzę jak posąg, przerażona oraz zdziwiona, i patrzę jak Moriarty podnosi z trawy mój telefon.
- A któż to, czyżby nasz Romeo? – mówi ze swoim czarującym uśmiechem i szuka czegoś w komórce.
Nie jestem w stanie się ruszyć, tylko parzę na niego rozszerzonymi oczami.
- O! Co my tu mamy: Musimy porozmawiać. Czekam w domu. A potem jeszcze jedna wiadomość: Przepraszam! Czyżby pierwsza kłótnia w gniazdku miłości?
Powoli zaczynam wychodzić z szoku. Wiem, że muszę stąd odejść, że on jest niebezpieczny. Próbuję wstać.
- Ej, a gdzie to? – lekko popycha mnie powrotem na ławkę.
- Oddaj mi telefon!
Kręci rozbawiony głową i chowa komórkę do kieszeni, po czym siada obok, a następnie obejmuje mnie ramieniem.
- Powiedz mi… co zrobiłaś, że temu durniowi wreszcie drgnęło serce? To naprawdę ciekawe… Chociaż…czy on cię przynajmniej pocałował?
Chcę mu się wyrwać, ale mocno mnie  trzyma. Rozglądam się ostrożnie, ale w pobliżu dalej ma nikogo.
- Możesz mnie… nie obejmować?
Moriarty tylko się śmieje.
- A co ty taka? Myślałem, że na tym dworcu ci się spodobałem.
- Chciałbyś…
Łapie pukiel moich włosów i okręca sobie wokół palca.
- Zostaw mnie! Jesteś psychopatą! – próbuję się odsunąć.
- W rzeczy samej – uśmiecha się jadowicie. – Wiesz, miałem niezły obaw obserwując was…
Na samą myśl, że nas szpiegował, robi mi się zimno. Dalej chcę się wyrwać, ale nie mogę, Moriarty za mocno mnie trzyma. Chyba mam dreszcze.
- Nie bój się – mówi poważnie, badają mnie swoimi czekoladowymi oczami i głaszcząc po ręce. – Nie o ciebie mi chodzi, tylko o twojego faceta…
- Sherlock nie jest moim facetem! I zostaw go w spokoju! – krzyczę.
Odsuwam rękę i staram się nie panikować, ale stwierdzenie Moriarty’ego, że chodzi mu o Sherlocka, autentycznie mnie przeraża.
- Niestety, nie mogę zostawić w spokoju żadnego z was… Z Sherlockiem mam swoje porachunki, a jeśli chodzi o ciebie… też jesteś mi potrzebna.
- Mam ci pomóc? Po moim trupie!
- Ależ nie jest konieczne, żebyś pomagała mi z własnej woli – chichocze.
Nagle czuję ukłucie w okolicach szyi. Potem ogarnia mnie ciemność. 

Wszystko dziwnie wiruje.
- Wstawaj, księżniczko. No, obudź się!
Powoli otwieram oczy. Przez chwilę wszystko widzę jakby za mgłą, ale potem wzrok mi się wyostrza i orientuję się, że jestem w jakimś ciemnym i odrapanym pomieszczeniu bez okien. Nade mną pali się żarówka, więc wszystko spowite jest słabym światłem.
Nagle zdaję sobie sprawę, że ktoś przywiązał mnie do jakiegoś dziwnego krzesła. Moje ręce, położone na oparciach nadgarstkami go góry, przytrzymuje coś jakby rzemienie, a co gorsza w przegub lewej ręki ktoś wbił mi kroplówkę. Patrzę w górę i widzę pełen jakiegoś płynu woreczek na stojaku. Jednak przez rurki nic nie kapie, więc kroplówka nie jest podłączona.
Jezu, co to jest? Ciężko oddycham i w panice staram się uwolnić ręce, ale są strasznie mocno przywiązane. I muszę wyjąć ten wenflon od kroplówki!
Gdzieś zza krzesła wychodzi Moriarty i kuca przede mną.
- Coś ty mi zrobił?! – wrzeszczę.
- Ni takiego… po prostu zamierzam cię wykorzystać do małej zabawy z Sherlockiem… Chyba już pora po niego zadzwonić, jak uważasz?
O nie… Tylko nie to….
- Ani mi się waż… - mówię przez zęby.
- Też uważam, że to dobry pomysł…
Moriarty wyjmuje mój telefon ze swojej kieszeni, wybiera numer i dzwoni. Zapada nieznośna cisza. Ledwo oddycham.
Ktoś chyba odbiera. Jim mruga do mnie, a ja cała się trzęsę.
- Gdzie jestem? To miłe, że się o mnie tak troszczysz… Ale jeśli chcesz wiedzieć, to na obrzeżach miasta, właśnie mam miłą pogawędkę z twoją dziewczyną…
Chwila milczenia. Moriarty zapewne świetnie się bawi, a mi serce zamiera.
- Ha ha, zabawne… Nic jej nie zrobię, jeśli będziesz tu do czterdziestu minut… Ta stara budowa za boiskiem na Wembley… Śpiesz się…
Rozłącza się. Zamykam oczy.
Nie przyjeżdżaj tu, Sherlock. Nie przyjeżdżaj. Nie daj się w to wciągnąć, błagam cię…
- Spokojnie… Romeo już tu jedzie…
Otwieram oczy i obdarzam Moriarty’ego morderczym spojrzeniem.
- Myślisz, że to zabawne?
- Oczywiście – mruga do mnie i znika mi z oczu.

To czekanie jest torturą. Najgorsze jest to, że z tego wszystkiego nie wiem ile czasu mija, czy dziesięć minut, czy trzydzieści. Dalej próbuję się uwolnić, ale nadaremnie.
W końcu słyszę w ciemności kroki. Ktoś idzie korytarzem. Po nieskończenie długiej chwili widzę wyłaniającego się z mroku Sherlocka, który zbliża się powoli z wyciągniętą bronią. Zauważa mnie, podchodzi jeszcze trochę i się zatrzymuje.
- Nic ci nie jest? – pyta jakby roztrzęsionym głosem. A może mi się tylko wydaje.
- Nie.
- Gdzie Moriarty?
Kręcę głową.
- Nie mam pojęcia. Znikną jakiś czas temu…
Robi tak ruch, jakby chciał do mnie podbiec.
- Nie! – mówię wystraszona. - To może być pułapka!
Przez chwilę stoi zdziwiony, jakby zastanawiał się dlaczego sam o tym nie pomyślał, a potem robi powoli parę kroków.
- Nie radzę – rozlega się głos Jima.
Słyszę Moriarty’ego,  który po chwili staje za mną. Sherlock zatrzymuje się, podnosi trochę wyżej broń i celuje w niego.
- Chyba zapominasz o moich snajperach – Jim przewraca oczami, a ja zauważam czerwoną kropkę od celownika na swojej klatce piersiowej.
Wciągam szybko powietrze. Mam wrażenie że zaraz zemdleję. Sherlock zerka na mnie, potem znowu patrzy na Jima. Ręka, w której trzyma broń, przez chwilę mu drży.
- Trochę się z nimi powtarzasz… I widzę, że boisz się ze mną stanąć twarzą w twarz.
- Och, wtedy to by się za szybko rozstrzygnęło i byłoby nudno, nie uważasz? – uśmiecha się Moriarty. - Poza tym… oczywiście nie umniejszając Johnowi i reszcie… mam chyba teraz kogoś dla ciebie najważniejszego, czyż nie?
Co ten Jim gada? Chyba z tego szoku nie wszystko do mnie dochodzi tak, jak powinno…
Obserwuję rozszerzonymi oczami Sherlocka. Wyczuwam jakimś szóstym zmysłem, że jest zdenerwowany, chociaż ukrywa to bardzo dobrze.
- Co jest w tej kroplówce?
- Och – Moriarty jest widocznie ucieszony tym pytaniem. – Widzisz, to ważny element naszej dzisiejszej zabawy. Mam nadzieję, że ci się spodoba… Cóż, ta kroplówka zawiera odpowiednio rozcieńczoną substancję usypiającą. Jeśli ją teraz włączę i nastawię tak, że będą jej podawane minimalne dawki, twoja dziewczyna za cztery godziny będzie spała jak Śpiąca Królewna. Tylko, że już jej nie obudzi pocałunek żadnego Księcia… Wiesz chyba, co mam na myśli...
- Chyba, że nie włączysz kroplówki, bo odstrzelę ci głowę - cedzi Sherlock.
- Wtedy snajper odstrzeli Annę. I co potem? Sherlock Holmes dowie się, czym jest prawdziwy ból… Sherlock Holmes będzie cierpiał… - kończy śpiewnie, przeciągając słowa.
Nie mogę się powstrzymać i po policzku spływa mi łza.
- Dobra, koniec tej telenoweli, przejdźmy do konkretów – Jim zaciera ręce. – To w sumie proste. Zaraz włączę kroplówkę, a ty będziesz miał cztery godziny na rozwiązanie mojej zagadki… I nie radzę ci się konsultować z żądnym przyjacielem, bo wszystkich obstawiają moi ludzie. Jak wtedy, na dachu… pamiętasz? Chociaż… Może nie powinienem tak ostro. Pozwolę ci zadzwonić jakby co do brata…
- Nie zamierzam grac z tobą w jakąś chorą grę… Nie tym razem, Jim.
Słyszę westchnięcie Moriarty’ego, po czym czuję coś zimnego obok oka. To ostrze noża. Momentalnie drętwieję.
- Mam cię zmusić? Może Anna ma stracić oko? Albo… - otrze przesuwa się w okolice moich ust – może poszerzyć jej uśmiech…?
- Nie słuchaj go! Uciekaj! – mówię do Sherlocka, chociaż ledwo udaje mi się wydobyć głos.
- Cicho bądź! – słyszę głos Moriarty’ego za uchem.
- Lepiej nic nie mów – mówi Sherlock, po czym zwraca się zbolałym tonem do Jima. – Co mam robić?
- Jedź na dach szpitala St. Bart’s. Zostawiłem tam dla ciebie niespodziankę i wskazówkę. Tak jak mówiłem, masz cztery godziny…
Sięga ponad mną i włącza kroplówkę. Leci bardzo wolno. Przerażonym wzrokiem patrzę na Sherlocka. Chcę powiedzieć: Nie zostawiaj mnie!, ale nie jestem w stanie wydobyć z siebie głosu. A on posyła mi takie spojrzenie, że znowu z oczu płyną mi łzy.
- Wrócę – mówi zbolałym głosem. – Obiecuję. Nie bój się…
Bezgłośnie wypowiadam: Sherlock!, ale on znika już w ciemnościach.

I kolejne czekanie, tym razem jeszcze gorsze… To już jest piekło.
Próbuję jakoś zębami wyrwać wenflon od kroplówki, ale jestem tak ciasno związana, że nie daję rady dosięgnąć zgięcia łokcia. Po jakimś czasie mam zawroty głowy, chyba przez to coś w kroplówce.
Nagle odzywa się mój telefon, zostawiony na stoliku. Znowu pojawia się Moriarty i odbiera.
- Tak? Doprawdy, fascynujące, jestem z ciebie dumny… Chociaż… jeszcze dużo roboty przed tobą… Spiesz się, czas ucieka, a twoja pani jest chyba coraz bardziej śpiąca – mówi i się rozłącza.
Rzeczywiście , coraz częściej przyłapuję się na tym, że mrugam oczami i kręcę głowa, próbując odgonić senność. Patrzę na kroplówkę: nie ma już jednej trzeciej.
Z czasem jest coraz gorzej. Gdy zostaje jedna trzecia kroplówki, znowu dzwoni telefon, ale jestem już taka śpiąca, że mało co do mnie dochodzi. Wszystko widzę jak przez mgłę, a głos Moriarty’ego brzmi gdzieś w oddali.

Nagle nie mam już siły, by walczyć i po raz drugi w przeciągu paru godzin zapadam w ciemność. Ostatnie, co przywołuje w pamięci to twarz Sherlocka.   

23 komentarze:

  1. Dżizas, ale emocje! Super rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  2. dlaczego ty nam to robisz?! zamiast się uczyć będę rozmyślać co będzie dalej :c

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że się nie przemęczasz. :D Pamiętaj. Liczy się jakość, a nie ilość. :) No i chcę wiedzieć czy posłuchałaś mojej rady i czytasz na potęgę. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przemęczam, te rozdziały są stosunkowo krótkie;) Ja od zawsze czytam na potęgę, to u mnie aż nienormalne :)

      Usuń
  4. Dzięki xDDDDDD Next najwcześniej pojutrze :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oh GOD! dlaczego na jest taka?!?!?
    TAK SIĘ NIE ROBI!!!! NIE MŻNA PRZERWAĆ W TAKIM MOMENCIE!! ;C
    liczę na to że rozdział będzie już jutro.
    (dla przekonania dodam gożbę xd)
    inaczej pożałujesz :*
    Weny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj, bałam się, że Jimmy zrobi właśnie to...
    Okropnie mnie ciekawi co będzie dalej! Mhm, może Sherlock wreszcie pocałuje naszą rodaczkę? ;>
    Ach, i muszę wspomnieć! Nie wiem czy to specjalnie, ale bardzo mi się spodobało to, że wplotłaś do kwestii Moriarty'ego motywy baśniowe, są idealnie w jego stylu. :)
    No i brawka za tempo pisania. Weny!

    OdpowiedzUsuń
  7. Gdy czytam to aż słyszę w głowie głos Moriartego :D zgadzam się z przedmówczynią - wątek bajkowy jest niesamowity! Z niecierpliwością czekam na dalszą część ^^ /Patka

    OdpowiedzUsuń
  8. :) Dzięki :) Jak widac najlepsze rzeczy wychodzą przez przypadek :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ach, i jeszcze jedno :) Mam nadzieję, że się zorientowaliście, że po 4 godzinach Anna by nie żyła :P Objaśniłam to trochę dookoła i nie wiem czy dość jasno.. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. No nie, nie nie! Czy Ty w ogóle widziałaś serial? Wiesz o jakim Sherlocku mowa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brawo! Widzę, że jedyny myślący w tym towarzystwie. Dobrze prawi, polać mu!

      Usuń
    2. No proszę Was! To jest zwykły fanfick inspirowany serialem i pisany dla zabawy, ile razy mam to powtarzać. Tak widziałam serial, i to nie raz, i bardzo dobrze wiem jaki jest Sherlock. Wymyśliłam, że troszkę się zmienił, i co? Polska wolny kraj :P A dalej będzie dalej w podobnym tonie, nie zamierzam niczego zmieniać i będę pisała jak sobie założyłam, więc uprzedzam. Szkoda Waszego czasu i moich nerwów :)

      Usuń
  12. Odpowiedzi
    1. Ojej nie wiem może jutro ale nie obiecuję ;)

      Usuń
    2. Postaraj się proszę! :*
      nawet nie wiesz z jakim niecierpliwieniem oczekujemy rozdział ;)
      może wreszcie będzie buzi-buzi xd

      Usuń
  13. Bardzo fajnie piszesz. Sherlock jak nie Sherlock, ale to ty piszesz nie ja.. Mogłabyś zrobić są wątek o SH jak rozwiązuje tą zagadkę? Byłabym wdzięczna :) Czekam na następny roździał!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) No może trochę się zmienił, ale stwierdziłam, że jak się zmienił od Study in pink do His last vow, to i bardziej może :) Jeśli mam napisać jak Sherlock rozwiązuje zagadkę, to potrzebuje więcej czasu żeby to wszystko obmyślić :) (i bym na jeden rozdział musiała mienic narrację) Nie wiem co wolicie :P

      Usuń
    2. napisz tak żeby było jak zawsze, czyli świetnie. Jeżeli cię znajomi poganiają to ich olewaj i napisz długi rozdział :) Bo takie są najlepsze <3 Życzę weny ;D

      Usuń
    3. Anonim ma racje :) Wątek byłby ciekawy.. ale jak nie chcesz to trudno ;) Nie ważne czy dodasz jutro, czy pojutrze nowy roździał, ważne aby było ciekawe :D

      Usuń
    4. No właśnie powoli to pisze, tzn jak Sherlock rozwiązuje zagadkę :P Ciężko się w niego wcielić, ale próbuję jak mogę ;)

      Usuń