“I'm
just a little bit caught in the middle
Life is a maze and love is a riddle
I don't know where to go I can't do it alone I've tried
And I don't know why
I'm just a little girl lost in the moment
I'm so scared but I don't show it I can't figure it out
It's bringing me down I know
I've got to let it go
And just enjoy the show”
Life is a maze and love is a riddle
I don't know where to go I can't do it alone I've tried
And I don't know why
I'm just a little girl lost in the moment
I'm so scared but I don't show it I can't figure it out
It's bringing me down I know
I've got to let it go
And just enjoy the show”
-
Mówi kapitan Bronisław Kowalski. Witam państwa ponownie, właśnie wylądowaliśmy
na lotnisku Gatwick Aiport w Londynie. Mamy godzinę dziesiątą piętnaście,
temperatura na zewnątrz wynosi dziesięć stopni Celsjusza. W imieniu swoim i
całej załogi dziękuję państwu za lot i życzę miłego pobytu w Anglii.
Płynący z głośników głos pilota zagłuszają
oklaski większości pasażerów samolotu. Ja akurat nie klaszczę, zbyt zajęta
siłowaniem się z uparcie zaklinowanym zapięciem pasa bezpieczeństwa. Gdy w
końcu się uwalniam, duża część osób już stoi i powoli zaczyna wyjmować swoje
bagaże ze schowków na górze.
Szybko
zarzucam torebkę na ramię. Po chwili powoli idę już do wyjścia, żegnana przez
uśmiechnięte stewardessy w niebiesko-białych mundurkach. Wchodzę na schodki i
od razu oblepia mnie chłodna mgła. Czym prędzej zapinam bluzę i ruszam do
autobusu, który ma nas podwieźć do wejścia na terminal.
Po
godzinie, całkowicie pochłonięta rozmyślaniami, dojeżdżam na stację King’s
Cross. Naprawdę cieszę się z faktu, ze jestem w Londynie, tym mieście z moich
marzeń. Może w końcu w moim życiu zacznie się coś dziać, bo do tej pory jest
nudne, szare i ponure jak pochmurne zimowe polskie dni. Wszystko niby jest tak,
jak powinno być: skończyłam studia, mam świetną rodzinę oraz przyjaciół, ale
brakuje mi czegoś, co nadałoby sens tej mojej egzystencji i popychało do
przodu. Chociaż… czy jest po co się łudzić? Czy robienie sobie nadziei ma sens?
Ten
cały wyjazd do Londynu to w sumie przypadek. Kiedyś wysłałam CV do londyńskiej
szkoły uczącej polaków angielskiego. No i niedawno zadzwonili i zaprosili mnie
na rozmowę. Cóż, nie widziałam powodu, by się nie zgodzić, właśnie obroniłam
magistra z anglistyki, a żadnej konkretnej pracy, poza dorabianiem w księgarni,
jak na razie nie znalazłam. Problem był z mieszkaniem, ale babcia zadzwoniła do
pani Hudson, swojej przyjaciółki, bo podobno wynajmowała ona pokoje. I tak oto
problem się rozwiązał.
Pociąg
się zatrzymuje, więc próbuję wytaszczyć walizkę na zewnątrz, ale jest strasznie
ciężka. Po co brałam tyle książek?
-
Może pomóc? – słyszę przyjazny męski głos.
Odwracam
głowę i widzę przystojnego faceta z czekoladowymi oczami. Uśmiecha się do mnie
tak, że aż robi mi się miło. Zapewne lekko się rumienię.
-
Tak, dziękuję…
Po
chwili walizka stoi na chodniku i nieznajomy chce odejść, ale coś mi wpada do
głowy. Ryzyk fizyk, ale może zatrzymam go na dłużej.
-
Przepraszam, może pan wie jak dojść na Baker Street? Nie chciałabym zabłądzić… Nie
jestem stąd.
-
Baker Street?
-
Tak… Dokładnie… - zerkam na karteczkę z adresem pani Hudson – Baker Street 221B.
Przygląda
mi się ciekawie, po czym uśmiecha się jeszcze szerzej.
-
Ależ wiem, gdzie to jest. Prosta droga, ale trochę daleko. Pójdziesz główną
drogą, potem skręcisz w prawo. A tak wogóle… jestem Jim.
Podaje
mi rękę. Ściskam ją, lekko zakłopotana.
-
Anna. Dzięki.
-
Może idź na metro? To naprawdę kawałek.
- Nie,
przespaceruję się. Chcę pooglądać Londyn.
- Nie
jesteś z Anglii… – zauważa. No tak, na pewno poznał po akcencie. Ach ten
brytyjski akcent… zawsze chciałam taki mieć…
-
Z Polski. Właśnie przyjechałam do pracy.
-
No to życzę powodzenia… I jakbyś potrzebowała pomocy… - podaje mi wizytówkę. –
Dzwoń.
Jestem
zaskoczona, ale biorę karteczkę. Z reguły nie ufam obcym, ale facet wydaje się
w porządku. Potem mruga do mnie, zakłada słuchawki na uszy i odchodzi, a ja
ruszam szukać Baker Street ze zdecydowanie poprawionym humorem.
Nie mija pół godziny, a stoję przed szukanymi przeze mnie drzwiami.
Bardzo, bardzo dobre. Trochę krótkie, ale nic nie szkodzi.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne wydarzenia, i zabieram się za kolejny rozdział.!
Nie zawiedź nas.
Ammy R.
Fajne :3
OdpowiedzUsuńEeeej! to TEN Jim? I cieszę się, że trochę wplątałaś polski akcent, tak miło się zrobiło :) Ale będzie mi łatwiej wyobrazić sobie siebie w roli Anny i będę zazdrosna :/
OdpowiedzUsuńI znowu to samo!!!! :((((((( tyle kopiarstwa przeczytajcie sobie blaski i cienie życia z Sherlockiem Holmesem to samo!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPrzypominam, że my byłyśmy pierwsze - jak już to ten blog kopiuje nasz!
UsuńAbsolutna prawda. Jest kilka takich elementów, które wściekłe rzucają się w oczy tylko przez to, że koleżanka czytała zapewne kopię naszej twórczości. Ludzie tacy, jak autorka Blasków... przynosi tylko wstyd pisarstwu. O. I proszę bardzo można obwieścić wszystkim, że Silver tak uważa.
Usuń