sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 1: Nowy początek

“I'm just a little bit caught in the middle
           Life is a maze and love is a riddle
           I don't know where to go I can't do it alone I've tried
           And I don't know why

         I'm just a little girl lost in the moment
         I'm so scared but I don't show it                                                                                I can't figure it out
        It's bringing me down I know
        I've got to let it go
        And just enjoy the show
                      Lenka - The show

https://www.youtube.com/watch?v=elsh3J5lJ6g

- Mówi kapitan Bronisław Kowalski. Witam państwa ponownie, właśnie wylądowaliśmy na lotnisku Gatwick Aiport w Londynie. Mamy godzinę dziesiątą piętnaście, temperatura na zewnątrz wynosi dziesięć stopni Celsjusza. W imieniu swoim i całej załogi dziękuję państwu za lot i życzę miłego pobytu w Anglii.
 Płynący z głośników głos pilota zagłuszają oklaski większości pasażerów samolotu. Ja akurat nie klaszczę, zbyt zajęta siłowaniem się z uparcie zaklinowanym zapięciem pasa bezpieczeństwa. Gdy w końcu się uwalniam, duża część osób już stoi i powoli zaczyna wyjmować swoje bagaże ze schowków na górze.
Szybko zarzucam torebkę na ramię. Po chwili powoli idę już do wyjścia, żegnana przez uśmiechnięte stewardessy w niebiesko-białych mundurkach. Wchodzę na schodki i od razu oblepia mnie chłodna mgła. Czym prędzej zapinam bluzę i ruszam do autobusu, który ma nas podwieźć do wejścia na terminal.
 
Po godzinie, całkowicie pochłonięta rozmyślaniami, dojeżdżam na stację King’s Cross. Naprawdę cieszę się z faktu, ze jestem w Londynie, tym mieście z moich marzeń. Może w końcu w moim życiu zacznie się coś dziać, bo do tej pory jest nudne, szare i ponure jak pochmurne zimowe polskie dni. Wszystko niby jest tak, jak powinno być: skończyłam studia, mam świetną rodzinę oraz przyjaciół, ale brakuje mi czegoś, co nadałoby sens tej mojej egzystencji i popychało do przodu. Chociaż… czy jest po co się łudzić? Czy robienie sobie nadziei ma sens?
Ten cały wyjazd do Londynu to w sumie przypadek. Kiedyś wysłałam CV do londyńskiej szkoły uczącej polaków angielskiego. No i niedawno zadzwonili i zaprosili mnie na rozmowę. Cóż, nie widziałam powodu, by się nie zgodzić, właśnie obroniłam magistra z anglistyki, a żadnej konkretnej pracy, poza dorabianiem w księgarni, jak na razie nie znalazłam. Problem był z mieszkaniem, ale babcia zadzwoniła do pani Hudson, swojej przyjaciółki, bo podobno wynajmowała ona pokoje. I tak oto problem się rozwiązał.
Pociąg się zatrzymuje, więc próbuję wytaszczyć walizkę na zewnątrz, ale jest strasznie ciężka. Po co brałam tyle książek?
- Może pomóc? – słyszę przyjazny męski głos.
Odwracam głowę i widzę przystojnego faceta z czekoladowymi oczami. Uśmiecha się do mnie tak, że aż robi mi się miło. Zapewne lekko się rumienię.
- Tak, dziękuję…
Po chwili walizka stoi na chodniku i nieznajomy chce odejść, ale coś mi wpada do głowy. Ryzyk fizyk, ale może zatrzymam go na dłużej.
- Przepraszam, może pan wie jak dojść na Baker Street? Nie chciałabym zabłądzić… Nie jestem stąd.
- Baker Street?
- Tak… Dokładnie… - zerkam na karteczkę z adresem pani Hudson – Baker Street 221B.
Przygląda mi się ciekawie, po czym uśmiecha się jeszcze szerzej.
- Ależ wiem, gdzie to jest. Prosta droga, ale trochę daleko. Pójdziesz główną drogą, potem skręcisz w prawo. A tak wogóle… jestem Jim.
Podaje mi rękę. Ściskam ją, lekko zakłopotana.
- Anna. Dzięki.
- Może idź na metro? To naprawdę kawałek.
- Nie, przespaceruję się. Chcę pooglądać Londyn.
- Nie jesteś z Anglii… – zauważa. No tak, na pewno poznał po akcencie. Ach ten brytyjski akcent… zawsze chciałam taki mieć…
- Z Polski. Właśnie przyjechałam do pracy.
- No to życzę powodzenia… I jakbyś potrzebowała pomocy… - podaje mi wizytówkę. – Dzwoń.

Jestem zaskoczona, ale biorę karteczkę. Z reguły nie ufam obcym, ale facet wydaje się w porządku. Potem mruga do mnie, zakłada słuchawki na uszy i odchodzi, a ja ruszam szukać Baker Street ze zdecydowanie poprawionym humorem. 
Nie mija pół godziny, a stoję przed szukanymi przeze mnie drzwiami.



6 komentarzy:

  1. Ammy Ruscello6 lutego 2014 04:58

    Bardzo, bardzo dobre. Trochę krótkie, ale nic nie szkodzi.
    Czekam na kolejne wydarzenia, i zabieram się za kolejny rozdział.!
    Nie zawiedź nas.
    Ammy R.

    OdpowiedzUsuń
  2. Eeeej! to TEN Jim? I cieszę się, że trochę wplątałaś polski akcent, tak miło się zrobiło :) Ale będzie mi łatwiej wyobrazić sobie siebie w roli Anny i będę zazdrosna :/

    OdpowiedzUsuń
  3. I znowu to samo!!!! :((((((( tyle kopiarstwa przeczytajcie sobie blaski i cienie życia z Sherlockiem Holmesem to samo!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypominam, że my byłyśmy pierwsze - jak już to ten blog kopiuje nasz!

      Usuń
    2. Absolutna prawda. Jest kilka takich elementów, które wściekłe rzucają się w oczy tylko przez to, że koleżanka czytała zapewne kopię naszej twórczości. Ludzie tacy, jak autorka Blasków... przynosi tylko wstyd pisarstwu. O. I proszę bardzo można obwieścić wszystkim, że Silver tak uważa.

      Usuń