“Yes since we
found out
Since we found out
That anything could happen
Anything could happen
Anything could happen
Since we found out
That anything could happen
Anything could happen
Anything could happen
Anything could
happen
Anything could
happen
Anything could
happen
Anything could…”
Ellie Goulding - Anything could happened
Nie
poruszamy więcej tematu Mycrofta. Właściwie to ja unikam go jak ognia, a
Sherlock chyba sam nie chce do końca wiedzieć. A raczej się tego boi. Jeśli
chodzi natomiast o tego mojego kolegę z pracy, Iana, to łatwo dał się omotać.
Była już jedna kawa, druga… Pojutrze ma być obiad. Ja naprawdę nie mam uczuć…
W
piątek umawiam się z koleżanką z pracy, Kate, na imprezę do klubu. Chcemy
rozerwać się, potańczyć i odstresować. A przy okazji może sprawię, że Sherlock
będzie chociaż ciut zazdrosny.
Ostatecznie
nie wiem czy to drugie mi się udaje, ale to pierwsze na pewno. Klub pierwsza
klasa, drinki pyszne, muzyka odjazdowa. Impreza na całego. I bawię się lampą!
O
czwartej rano wtaczamy się do taksówki. Nie pamiętam ile drinków wchłonęłam,
ale świat wydaje się piękny, a życie cudowne. W głowie co prawda mi się kręci,
ale to takie zabawne, że co chwilę chichotam. Zaczynam nawet uczyć Kate
polskich piosenek. Szła dzieweczka do laseczka rządzi.
- Dziewczyny,
chyba za dobrze bawiłyście się na tej imprezie… - zauważa kierowca.
To
takie komiczne. Wybuchamy śmiechem.
-
Taaaa – mówię. – Było… było… - znowu się śmieję.
-
Fanta… fantastycznie – mówi Kate i zaczyna śpiewać piosenkę Rihanny: Only girl
in the world.
-
Baker Street – mówi w końcu taksówkarz i zatrzymuje się.
-
O! To ja… wypadam!
Wciskam
facetowi parę funtów (na pewno za mało, ale nic nie mówi), wysiadam i idę do
drzwi. Jakimś cudem wyjmuję klucz z torebki i jeszcze większym cudem otwieram
drzwi. Wpadam do przedpokoju, lekko chichocząc.
Nagle
słyszę, że ktoś schodzi po schodach. Okazuje się, że to Sherlock, kompletnie
ubrany.
-
O! A ty nie… - odwraca się, bo chcę zamknąć drzwi, ale tym razem nie mogę
włożyć klucza – nie śpisz…?
Wzdycha,
lekko mnie odsuwa, zamyka drzwi i wyjmuje klucz. Ja natomiast znowu się śmieję.
Wszystko jest takie zabawne.
-
Nie. Pracowałem całą noc nad pewną sprawą.
-
Strawą? – mówię, dalej rozbawiona. Chcę do dotknąć i podejść bliżej, ale się
potykam. Łapie mnie, a ja zarzucam mu ręce na szyję.
-
Za dużo wypiłaś. Chodź na górę, musisz się przespać.
-
Ale ja nie chcę spać! Ciiii… – kładę palce na jego ustach. - Chcę imprezę!
Tańce! Dzwoń po wszystkich i obudź panią.. panią Harson!!!
Dotykam
jego nosa. To takie śmieszne.
Sherlock
kręci głową i bierze mnie na ręce. Zrzucam buty ze stóp.
-
Idziemy na górę.
Trzymam
go za szyję i macham nogami w powietrzu. Wchodzimy na schody, a ja korzystając
z okazji daje mu buziaka w policzek. To to, co tygrysy lubią najbardziej.
-
Co robisz? – pyta Sherlock, ale nie wydaje się specjalnie zły.
-
Buzi-buzi – znowu chichotam.
Jesteśmy
już na piętrze. Zaczynam bawić się jego lokami, dalej niezmiernie uradowana.
-
Włoski, włoski – śpiewam cicho, a moje palce tańczą po jego lokach.
W
końcu docieramy na drugie piętro, do mojej sypialni. Sherlock kładzie mnie na
łóżku, a ja jestem tak uczepiona jego koszuli, że sam też musi usiąść.
-
Prześpij się – mówi, delikatnie odczepiając moje palce.
Jedną
ręką zaczynam obrysowywać jego usta.
-
Prześpij się – powtarzam i się śmieję. – Idziemy imprezować!
Chcę
wstać, ale znowu kładzie mnie na łóżku.
-
Jutro.
-
Jutro będzie futro!
Wstaje
i przykrywa mnie kołdrą.
- Myślę,
że jutro będzie kac. Zrobię ci herbatę, chyba dobrze ci zrobi. Poczekaj tu
chwilę na mnie, dobrze?
-
A wrócisz?
-
Tak, wrócę.
Wychodzi.
Uśmiechnięta przytulam się do poduszki i zamykam oczy.
Moja
głowa. Moja głowa. Moja głowa.
Czuję
się, jakby ktoś rozrywał mi mózg. Umieram. I strasznie chce mi się pić.
Jakimś
cudem zwlekam się z łóżka i sięgam po małą butelkę wody mineralnej na
biurku. Wypijam połowę za jednym razem.
Potem popijam jeszcze proszek przeciwbólowy.
-
Jezu… - mamroczę i wlokę się do łazienki, żeby się jakoś ogarnąć.
Prysznic
trochę pomaga, chociaż dalej czuję się trochę jak w matni. Idę do kuchni, gdzie
zastaję Sherlocka.
-
Zrobiłem ci śniadanie – mówi i wskazuje na stół, gdzie leży talerz z kanapkami.
Ty?
Śniadanie? - myślę, ale jestem zbyt oszołomiona, żeby coś powiedzieć, więc
tylko siadam i kładę ręce na stół, a na nie głowę.
-
Masz tu jeszcze herbatę – słyszę, jak stawia kubek na stoliku.
-
Dzięki…
-
Jedz, jedz.
Podnoszę
głowę i patrzę na kanapki. Zmuszam się, żeby zjeść chociaż jedną, bo mój
żołądek nieźle się buntuje.
-
Jezu, co się wczoraj stało? – pytam Sherlocka, który stoi oparty o szafkę i
patrzy się na mnie, ni to z rozbawieniem, ni z niepokojem.
-
Nie pamiętasz?
Wysilam
mózg, co nie jest łatwe.
-
No… byłam na imprezie z Kate. Tańczyłyśmy. Pamiętam też jakąś lampę, drinki.
Potem tylko przebłyski. Chyba… wróciłam taksówką. Boże, pierwszy raz urwał mi
się film…
Boli.
Masuję sobie skronie rękami.
-
Cóż… Zaniosłem cię do sypialni i położyłem spać.
Nic
nie pamiętam. Mam tylko nadzieję, że nie powiedziałam ani zrobiłam nic
głupiego.
-
Miło z twojej strony. Dzięki.
-
Nie ma za co. To było dość zabawne.
Kręcę
głową rozbawiona. Po chwili oboje zaczynamy się śmiać.
- Poczekaj
– mówię w końcu - zadzwonię do Kate zapytać się czy dotarła.
Dzwonię.
Dotarła. I też miała kaca.
Z
czasem powoli czuję się coraz lepiej. Ból głowy trochę ustaje, jestem
przynajmniej w stanie normalnie funkcjonować. I Ian do nie wydzwania.
-
Może w końcu odbierzesz?
-
Nie – mówię, po czym wstaję i zanoszę naczynia do zlewu.
Telefon
znowu dzwoni. Tym razem się już wkurzam i odbieram, nie patrząc nawet kto to.
-
Słuchaj, nie mam czasu teraz rozmawiać. Zadzwoń potem! – rzucam do słuchawki i
chcę się już rozłączyć.
-
A na randkę masz czas? – mówi ktoś.
To
nie Ian. Znam ten głos. To… Moriarty.
Szybko
rozłączam się i kładę telefon na stole. Ciężko oddycham.
-
Co jest? – pyta Sherlock, lekko zaniepokojony.
- To był… Moriarty.
-
Dzwonię do Lestrade’a – mówi od razu.
Nic
nie poradzę na to, że się boję. Sherlock nagle bierze moje dłonie w swoje.
-
Spokojnie, ok?
Kiwam
głową.
Lestrade
jest u nas po piętnastu minutach. Opowiadam mu wszystko. Nie ma jednak dobrych
wiadomości.
-
Za krótko rozmawialiście, żeby namierzyć skąd dzwonił. Jeśli chcesz, możemy
zamontować podsłuch i próbować wtedy go
namierzyć, ale musicie rozmawiać parę minut.
-
To nic nie da, jest za sprytny – wtrąca od razu Sherlock.
-
Może chcesz ochronę?
-
Co? Nie! – mówię przerażona. Nie chcę, żeby ktoś za mną łaził!
-
Jak uważasz – Lestrade rozkłada ręce.
W
tym momencie do pokoju wchodzi Mycroft.
-
A ty co tu robisz? – pyta niezadowolony Sherlock.
Patrzę
z przerażeniem na Lestrade’a. Jest wystraszony.
-
Przyszedłem odwiedzić brata… co, nie mogę?
Nagle
zauważa Grega, to spojrzenie trwa sekundę, ale da się z niego wyczytać
wszystko. Coraz bardziej spanikowana patrzę to na Mycrofta, to na Lestrade’a.
Potem zerkam na Sherlocka i już wiem, że on wie. Zastygł bez słowa, gapiąc się
na brata.
-
Sherlock? – pytam.
Nie
odpowiada. Podchodzę do niego.
-
Sherlock?
Dalej
nic.
-
Hej!
Pstrykam
mu przed oczami i w końcu się budzi.
-
Oni…
Omija
mnie.
-
Wy.. wy jesteście…
Mycroft
wzdycha poirytowany.
-
Tak, jesteśmy razem, braciszku. Przyjmuj to do wiadomości i się nie wtrącaj.
Sherlock
odwraca się do mnie.
-
Wiedziałaś!
-
Obiecałam im, że nie powiem. Poza tym nie mów, że się nie domyślałeś.
Patrzy
na mnie z wyrzutem. Wściekam się.
-
Wiedziałam, że to się tak skończy! Wiecie co? Dajcie mi spokój i wyjaśnijcie to
sobie sami! Ja idę na spacer.
Gdy
ubieram się Sherlock schodzi z góry i podchodzi do mnie.
-
Nie powinnaś teraz wychodzić sama.
-
Przestań. – macham ręką. - Muszę się przejść! Nie mogę przecież dać się
zastraszyć Moriarty’emu!
-
Tak, tylko…
-
Tylko co?
Przez
chwilę milczy.
- Nic.
To… prawda? Oni mnie nie wkręcają?
Wyraźnie
zmienił temat. Ciekawe o co mu chodziło…?
-
Sherlock Holmes pyta czy go nie wkręcają? Błagam cię!
Widzę,
że nie wie, co ma robić. Trochę mi go żal. Dobra, bardziej niż trochę.
-
Powinniście spokojnie porozmawiać – mówię. – I wyjaśnić sobie wszystko. Chyba,
że chcesz się ze mną przejść?
Zastanawia
się przez moment.
-
Wołałbym się przejść, ale chyba powinienem zostać i z nimi pogadać.
Wzdycham
smutno, po czym przytulam go i wychodzę.
kiedy będzie następny rozdział? :D
OdpowiedzUsuńCzyżby Sherlock się zakochał?..... Kurde dziewczyno przez ciebie nie będę mogła spokojnie spać, tylko będę przeżywała! :c
i ten Moriarty ... Powiem , coraz ciekawiej
Pozdrawiam :)
Jutro bądź pojutrze :D Cieszę się, że Ci się podoba xDDD I przepraszam że zakłócam sen :D A co do akcji - wszystko się okaże :)
UsuńOby jutro, czekanie na nowy rozdział zawsze jest dla mnie mordęgą :(
UsuńBoże boże boże <3
OdpowiedzUsuńświtne to jest!
czekam nakolejny rozdział z duża niecierpliwością ;)
ps: usuń proszę kodyfikacje obrazkową ;)
Żebym wiedziała co to jest...?
UsuńJest to ten obrazek co trzeba wpisać jak się piszę komentarze.
UsuńŻeby nie było tych obrazków trzeba wejść w ustawienia, wchodzisz w podkategorie "posty i komentarze"i masz tam Włącz weryfikację obrazkową i ustawiasz sobie albo tak albo nie :)
Dzięki, zrobione :D
UsuńKiedy następny rozdział? :)
OdpowiedzUsuńDziewczyno, świetnie piszesz! Najlepszy blog jaki czytałam *^* Masz talent ;D Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału, świetny wątek z Lecroftem :D
OdpowiedzUsuńNastępny rozdział postaram się jutro, bo go tworzę :) Patrycja, dzięki :)!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńSuuuuper, przeczytałam wszystkie rozdziały za jednym zamachem :3 Świetnie wprowadzenie wątku z Moriartym, jestem bardzo ciekawa, co jeszcze wymyśli... (sz). Czekam na następne rozdziały.
OdpowiedzUsuńOch! Kobieto, uwielbiam Cię :3 Dzięki Ci, że jesteś i uświetniasz mój świat swoimi tekstami <3
OdpowiedzUsuńDziękuję!!!!! :)
OdpowiedzUsuńPrzyszedłem odwiedzić brata… co, nie mogę?' Nie pasuje mi taki cwaniaczkowaty tekst w ustach dystyngowanego Mycrofta. Oprócz tego Sherlock 'Socjopata' Holmes, opiekujący się kimś i robiący mu herbatę? Świat staje na głowie. Podejrzewam, że Sherlock sam sobie nie potrafi zrobić śniadania co dopiero komuś. Jedyny wypadek w jakim Sherlock zrobił kawę (notabene dla Johna, który był mu bliski) wyglądał tak http://media-cache-ak0.pinimg.com/736x/28/43/d6/2843d6e6f7990e7b135fc5befc6e530a.jpg
OdpowiedzUsuńWidocznie postrzegamy inaczej niektóre postacie. Nie rozumiem dlaczego Sherlock nie miałby herbaty dziewczynie, do której, jak widać, ma ewidentną słabość. I się nią opiekować. Jeszcze raz powtarzam, to pisane dla funu!!!!
UsuńSherlock i słabość do dziewczyny. Skreślasz się trochę.
UsuńNie będę się kłóciła, to jest zwykły fanfick dla koleżanek i tyle. Im się podoba, to najważniejsze dla mnie :)
UsuńOczywiście że Sherlock potrafi o siebie zadbać, to że jest socjopatą oznacza że myśli "Hej, jak się masz, a nie nie odpowiadaj. Co możesz dla mnie zrobić" Socjopaci myślą o innych osobach jak o materiale na służących... Przyznaj jednak, że Sherlock zmienił się po ZAMIESZKANIU z Johnem i z panią Hudson... Jeśli mógł się przywiązać do Johna czemu nie do Anny.? Btw. Mycroft może i jest elegancikiem, ale nie zgodzę się że nie jest cwaniakiem... Czy nadepnięcie prześcieradła Sherlocka nie było cwaniakowaniem.?? Poza tym, Sherlock posiadał swego rodzaju słabość do kobiety (Irene) bo skończony socjopata nie pomyślałby o [SPOJLER: uratowaniu jej]
UsuńAmmy, jak dla mnie to oczywiste co piszesz, w 100% :)
UsuńAmmy:
UsuńZmienił się? Być może, ale socjopaci potrzebują naprawdę baaaardzo długiego okresu czasu by nawiązać choćby najwątlejszą relację. Nie chodzi mi o to czy jest, czy nie jest cwaniakiem, ale przyznaj 'a co nie mogę?' brzmi wręcz komicznie z jego ust. No i... ktoś tu chyba nie zauważa jak ogromnym ewenementem była Irena Adler. Jedyna kobieta, która pobiła słynnego Sherlocka Holmesa. To stąd się wzięła jego fascynacja 'the woman'. Spójrz proszę na Molly i Janine. Widzisz różnicę?
Lubie twoje komentarze Richard. Po prostu zawsze na blogach ff widze mase "fanow" zachwyconym wszystkim co im sie poda.
UsuńJa natomiast nawet w najlepszym blogu znajde jakies wady. Tamci sa bezkrytyczni. Mysle, ze twoje spostrzezenia moglyby byc cenne o ile bylbys nieco bardziej przyjazny.
Wystarczy napisac jakies "moim zdaniem" albo "ja zmienilbym to i to" i od razy brzmi to inaczej. ;)
Blog jak na to co juz czytalam jest bardzo dobry. Nie czytalam wczesniej o Sherlocku, ale wydaje mi sie, ze postacie tutaj sa nienajgorzej oddane. Oczywiscie nie idealnie i jest sporo niezgodnosci (jak sam z reszta zauwazyles), ale mimo to nie jest zle. Czytalam kilka ff w innej kategorii i na ogol zalamuje mnie to jak autorzy sa w stanie zmienic oryginalne postaci. Czesto roznia sie od siebie diametralnie, zupelnie jakby to byly rozne osoby. Rozumiem jak ciezkie jest oddanie postaci, ale niekiedy mozna sie zalamac.
Tutaj czuje sie usatysfakcjonowana - choc przyznam szczerze, ja tez nie za bardzo czuje tego zakochanego, opiekunczego Sherlocka. To mi po prostu do niego nie pasuje. :)
ok chciałam napisać długi fajny kom ale rozpisałam się już 3 razy i net mi się wyłączył więc napiszę którko.
OdpowiedzUsuńSherlok mógł się zminic fajnie się czyta o tym tu .bo w serrialu jest zimny i sztywny. musicie mi to wybaczyc kocham go na zabój szanuje podziwiam ale taka jest prawda. mycroft z lastradą zaskakuje tak samo jak to że holmes zakochuje się w bohatrece.
będę czyt`c i komentować.
nie zapominajmy że to co tu piszę jest tylko wynnikiem jej wyobrażni a trzeba przyznać że ma super pomysły i umię je napisac :)
pozdrawiamżyczę weny i pisz szybko następną notkę bo się nie mogę doczekać :)
~Acruxia
Richard: Sherlock nie jest socjopatą, tylko tak o sobie mówi, w wielu sytuacja okazuje się być zwyczajnie nieuprzejmy. Psychopatą oczywiście też nie jest, jednak chamstwo lub lekkie nieprzystosowanie społeczne nie jest równoznaczne z byciem socjopatą. Jeśli już się czepiamy szczegółów :)
OdpowiedzUsuńLudzie, to jest fikcja, a nie kontynuacja serialu. Czytam dalej, bo wciąga :)
OdpowiedzUsuń