wtorek, 25 lutego 2014

Rozdział 12: 4 mężczyzn i biała dama

”She always ready, when you want it she want it
          Like a nympho, the info
          I show you where to meet her
         On the late night, till daylight the club jumpin'
         If you want a good time, she gone give you what you want"
                           Katherine - Ayo Technology

https://www.youtube.com/watch?v=hU4eMj23Aa8


- Na podłogę wszyscy, ale już!
Odwracamy się szybko. Na środku sali stoi czterech zamaskowanych facetów z bronią. Jeden z nich przed chwilą strzelał w ścianę.
Zaczynają mi drzeć kolana i ręce, poza tym z trudem łapię oddech.
- Nie panikuj, rób to, co ja – mówi cicho Sherlock. – Kładź się.
Czuję jego rękę na plecach delikatnie naciskającą mi krzyż. Powoli uginam swoje trzęsące się kolana.
Oboje po chwili leżymy na podłodze. Powtarzam sobie tylko: Nie panikuj, nie panikuj. Ale tak naprawdę jestem przerażona.
- Dostali się tylnym wejściem, od kuchni – szepta Sherlock. – Mają pistolety, poza tym dwa karabiny i granaty hukowe oraz dymne…
Jestem taka spanikowana, że aż robi mi się niedobrze. Oddycham tak szybko, że aż bolą mnie płuca.
- Rób to, co każą. Resztę zostaw mnie… - Sherlock dalej cicho mnie instruuje.
Delikatnie dotykam jego dłoni i szybko ją odsuwam, żeby nikt się nie zorientował. Widzę tylko drewniany parkiet, gdyż boję się podnieść głowę. Czego oni chcą? Dlaczego wtargnęli do szkoły językowej?
Zamaskowani napastnicy chodzą między nami, słyszę ich powolne, ciężkie kroki. Mam nadzieję, że Sherlock coś wymyśli, bo w mojej głowie panuje istny chaos.
- Gdzie to jest? – słyszę podniesiony głos.
Nagle rozlega się szloch i pisk. Podnoszę głowę i widzę, jak wyciągają Jessicę na środek sali.
- Ale ja… ale ja nie wiem! – krzyczy dziewczyna.
- Gadaj, bo wszyscy zginą!
 - Ale… naprawdę nie wiem!
Jeden z napastników uderza Jessicę w twarz, a ta pada na podłogę. Po chwili dziewczyna z trudem wstaje, ma łzy w oczach. Mimo, że jej nie cierpię, w tej chwili bardzo mi jej żal, nie mogę patrzeć na coś takiego.
- Nic nie rób! - słyszę szept Sherlocka.
- Ale…
- Wiem… ale nic nie rób…
Nie mam jednak czasu, by choćby pomyśleć.
- Siadać pod ścianą! – krzyczy jeden z zamaskowanych mężczyzn. - Wszyscy, ale już!
Sherlock od razu bierze mnie za rękę i zaciąga pod ścianę. Siadamy i przytulam się do niego, lekko drżąc. Nagle czuję jego rękę między moimi plecami a ścianą, palce szybko poruszają się. On wysyła smsa – myślę, po czym sztywnieję i w panice zaczynam obserwować obcych mężczyzn.
- Wymyśliłeś coś? – mówię mu po chwili do ucha.
- Pracuję nad tym.
- Gdzie szefowa? – pyta jeden z napastników, na tyle głośno, że to wyłapuję.
- Spóźni się, ale jest już w drodze – odpowiada mu drugi.
Szefowa? A więc za tym wszystkim stoi kobieta? Widzę, że Sherlock marszczy brwi.
Nagle odzywa się komórka tego pierwszego.
- To szefowa! – mówi. - Już jest, idę po nią. A wy ich pilnujcie!
Sherlock przez chwilę obserwuje wszystko. Wiem, że myśli, więc mu nie przeszkadzam, może tylko mocniej ściskam go za rękę i obserwuję salę. Kate i David są dwa metry od nas, a Violet i jej trener po przeciwnej stronie sali. Jessica przyczołgała się do ciotki.
- Dobra, zrobimy tak – mówi Sherlock w końcu. – Kiedy…
Do sali wraca czwarty napastnik, a za nim idzie kobieta. Bardzo ładna kobieta. Ma  niebieskie oczy, spięte ciemne włosy i usta pomalowane krwistoczerwoną szminką. Biała sukienka i czarne szpilki podkreślają jej idealną figurę i zmysłowe ruchy.
Widzę, że Sherlock zastyga. Jest ewidentnie zaskoczony.
- Dziękuję wam, chłopcy. Sama z nią porozmawiam – mówi nieznajoma kobieta, po czym od niechcenia przeczesuje wzrokiem salę.
Dostrzega nas. Stoi przez chwilę bez ruchu, a potem się uśmiecha.
- Tak jest, panno Adler – mówi do niej jeden z jej wspólników, ale ona go chyba nie słyszy. Albo raczej ignoruje.
- No, no, no… co za spotkanie. Kopę lat… – kobieta pochodzi do nas.
Czy ona mówi do Sherlocka? Patrzę na niego zaskoczona.
- Prawda, trochę czasu minęło… – cedzi Sherlock.
To on ją zna? Otwieram usta, ale Sherlock ściska mi rękę. No tak, mam być cicho… Chyba ma rację, to raczej nie jest odpowiednia pora na pytania… Ale nie podoba mi się, że nic nie rozumiem. Bardzo mi się nie podoba.
Nieznajoma przez chwilkę przygląda mi się.
- Teraz już wiem dlaczego Jim Moriarty miał taki dobry humor kiedy pożyczał mi swoich chłopców - mówi. - Musiał wiedzieć, że tu będziesz…
- To do niego całkiem podobne… - odparowuje Sherlock.
Kobieta się odwraca i idzie w stronę drzwi naszego pokoju nauczycielskiego.
- Chcę z tobą porozmawiać na osobności.
Sherlock patrzy mi w oczy.
- Lepiej z nią porozmawiam… - mówi, lekko dotykając mojego policzka. - Nie wiem co tu robi, ale… Siedź spokojnie i czekaj na mnie, nic nie rób.
- Ale… Kim ona jest…?
Kładzie mi palec na ustach, wstaje i idzie za nieznajomą. Strasznie samotna i opuszczona kulę się pod ścianą.

Sherlock wchodzi za Irene Adler do pokoju nauczycielskiego. Ona siada jednym z biurek, on stoi na środku i bacznie się jej przygląda.
- Co ty wyprawiasz? – pyta z lekką pogardą.
Irene uśmiecha się zalotnie.
- Panna Jessica ma coś, co należy do mnie i przyszłam to odzyskać - mówi. - Myślałam, że to będzie zwykła formalność, ale wpadłam na Sherlocka Holmesa… cóż, życie zaskakuje.
- I dlatego musisz tu się włamywać i trzymać wszystkich na muszce?
- Jessica potrafi się ukrywać… a raczej unikać kogoś, gdy naprawdę tego chce. Szukam jej już miesiąc. Nie miałam więc wyjścia… To chyba jedyny sposób, by ją zmusić do oddania… mojej własności.
Irene nagle z gracją zeskakuje z biurka.
- Powiedz mi… - podchodzi do Sherlocka kołysząc biodrami. – Cóż to za urocze dziewczę z tobą?
Sherlock ignoruje jej pytanie.
- Twojej własności?
- Chętnie zaciągnęłabym waszą dwójkę do łóżka. Mogłoby być ciekawie…
Sherlock dalej uparcie ignoruje jej aluzje.
- I z powodu tego, że ona ci coś ukradła przetrzymujesz wszystkich? Dobrze ci radzę, wypuść nas.
- Bo co mi zrobisz, przystojniaku? – Irene szepta mu do ucha, a potem lekko go całuje.
Sherlock udaje, że nic się nie stało, bo nie ma zamiaru grać w jej gierki. Nie teraz.
- Za niedługo tu będzie policja – mówi, pamiętając o Johnie. - Poza tym… uratowałem ci życie, nie pamiętasz? Ładnie się odwdzięczasz.
- Policja? Ach, no tak… Zdążyłeś już ich wezwać. Nieładnie.
Irene odsuwa się od niego, mija go i idzie gdzieś w głąb pokoju.
- Wiesz, że jestem ci wdzięczna. Ale muszę odzyskać to, co moje, a to jest jedyny sposób. Nie wypuszczę was póki Jessica mi tego nie odda. A jeśli cię to pociesza, to już mówiłam, że nie wiedziałam, że tu będziesz. 
- Czyżby podkradła ci kompromitujące zdjęcia klientów? – mówi Sherlock ze złośliwym uśmiechem. - A może to ciebie szantażuje? W końcu… pracowała jeszcze niedawno w tej samej branży, ale tego oczywiście domyśliłem się tylko ja.
- Brawo! Fakt, też zabawiała bogatych klientów, ale ze mną się nie równała… Bo nawet ty… Sherlock Holmes… się mną zainteresowałeś.
- Chciałabyś – cedzi Sherlock. – To była tylko gra. Gra, którą przegrałaś.
Irene nagle wraca i staje przed nim.
- Przegrałam…  - znowu mówi mu do ucha. - A wiesz, że pokonane kobiety lubią się mścić na tym, kto je pokonał?
- Grozisz mi? Nie bądź śmieszna! Przez swój śmieszny sentyment nie jesteś w stanie nic mi zrobić!
- Tobie może nie. Ale twojej słodkiej towarzyszce… Do niej nie odczuwam żadnego sentymentu.
Sherlock się wścieka i łapie ją za nadgarstek.
- Ostrzegam… jestem teraz w takim stanie, że takie aluzje nie wyjdą ci na zdrowie.
Mierzą się przez chwilę pełnym napięcia wzrokiem.
- Jessica ukradła mi zdjęcia, które zrobiłam jej kiedyś na pewnym… prywatnym przyjęciu z politykami – mówi szybko Irene. - Jeden z nich ją widocznie szantażował i kazał je odzyskać. Zrobimy tak… Przekonasz ją do oddania fotek, to was wypuszczę.
Otwiera nagle drzwi.
- Hans!
Jeden z mięśniaków zaraz podchodzi kaczkowatym krokiem.
- Dajcie panu Holmesowi trochę luzu i pozwólcie pogadać z dziewczyną. To znaczy nie z jego dziewczyną, tylko z Jessicą. I  pilnujcie go, żeby nie przesadził.
Hans kiwa głową. Sherlock obdarza Irene wściekłym wzrokiem i wychodzi.

Sherlock wchodzi na salę. W końcu! Zerka szybko na mnie zaniepokojony, po czym podchodzi do przerażonej Jessici.
- Wypuszczą nas, jeśli powiesz, gdzie są zdjęcia.
- Ale…
Nie wiem o co chodzi, ale wiem dlaczego jest taki zdenerwowany. John. John jest w szpitalu, obiecaliśmy Mary, że przyjedziemy jak najszybciej.
- Wiem, że masz je w tym budynku! Trzymałaś je w domu… ale zorientowałaś się, że cię namierzyli… spanikowałaś… Musiałaś szybko gdzieś je przenieść, a to jedyne miejsce o którym jeszcze nie wiedzieli.
Jessica dalej milczy.
- Pamiętaj, co ci powiedziałem… - syczy nagle cicho Sherlock.
Jessica patrzy na niego wystraszona.
- Archiwum na dole… Druga szafka na prawo - mówi szybko.
Facet, który stał za Sherlockiem, bierze jednego ze swoich kolegów i schodzą szybko na dół. Czekamy w napięciu, Sherlock dalej pilnuje Jessicę, ale co chwilę rzuca mi uspokajające spojrzenia.
Po pięciu minutach mężczyźni wracają z dość cienką szarą teczką.
- Panno Adler! – woła jeden w stronę drzwi.
Kobieta wychodzi i wyciąga rękę po teczkę. Jej wspólnik ją jej podaje, ona przegląda następnie coś, co jest w środku.
Nagle słychać syreny policyjne.
- Gliny, panno Adler.
 - Wiecie co robić.
Mężczyźni nagle wypuszczają granaty dymne. Czuję tylko jak Sherlock bierze mnie za rękę i ciągnie w stronę drzwi.  Oczy mi łzawią i się krztuszę, idę za Sherlockiem prawie na oślep. Ktoś mnie potrąca, ktoś wpada na mnie, ale dalej trzymam jego rękę niczym kotwicę. Chyba jesteśmy już przy drzwiach, ale są one zamknięte, bo słyszę, jak Sherlock wali w nie pięścią.
- Lestrade, otwórzcie! – krzyczy, ale też się krztusi.
W końcu słychać coś jakby wyłamywanie drzwi i czuję na twarzy cudowne, świeże powietrze. Biorę pierwszy oddech i wychodzę.
Wszyscy już wychodzą. Powoli dochodzę do siebie, chociaż oczy dalej mnie pieką. Sherlock przez chwilę stoi zgięty wpół i ciężko oddycha.
- John! – mówi nagle i się prostuje.
- Jedziemy – kiwam głową.
- Lestrade! – krzyczy Sherlock.
Lestrade już ma wejść za swoimi ludźmi do środka, ale zmienia zdanie i podchodzi do nas.
- Tak?
- Musisz nas zawieźć do St. Barts. I to migiem!
- Zwariowałeś! – Lestarde wybucha śmiechem. - Ja mam tu akcję!
- To była Irene Adler i czwórka ludzi Moriarty’ego. Zapewne zaraz po wypuszczeniu granatów uciekli tylnym wyjściem. Widziałem, jak od razu zakładali maski.
- Ale… Jesteście w szoku… Chociaż może to i dobry pomysł… nawdychaliście się tego dymu…
- Tu nie chodzi o dym – wrzeszczy Sherlock. – John miał wypadek i jest właśnie operowany!
W tej chwili do Lestrade’a podbiega Donovan.
- Pusto w środku. Nie ma nikogo.
-  To była Irene Adler i czwórka ludzi Moriarty’ego – Lestarde cytuje szybko Sherlocka. - Zapewne zaraz po wypuszczeniu granatów uciekli tylnym wyjściem.
- Wszyscy na tyły! - krzyczy Donovan i biegnie do reszty policjantów.
- Ja jadę ich zawieźć do szpitala – woła za nią Lestrade. – Pilnuj wszystkiego!

Wbiegamy na pierwsze piętro szpitala. Przed salą operacyjną siedzi Mary, a przy niej jakaś dziewczyna, którą widzę pierwszy raz w życiu. Obie wyglądają na załamane.
- No w końcu! – mówi wyraźnie przerażona Mary.
- Przepraszamy – tulę ją. – Zatrzymało nas czterech osiłków i femme fatale.
Mary patrzy zdziwiona na mnie i na Sherlocka.
- Byliśmy zakładnikami, nie ważne – tłumaczy Sherlock.  – Jak John?
- Operują go dalej… - mówi Mary drżącym głosem. Chyba nie dociera do końca do niej co mówimy.
- A co się stało? – pytam.
- John jechał samochodem… Dobił do niego jakiś osiemnastoletni chłopak… Podobno ma stłuczone płuca i… - nagle zaczyna płakać. 
Ściskam delikatnie jej dłonie, przytulam ją mocno, a potem sadzam z powrotem na krześle. Gdy Mary się uspokaja wstaję.
Nieznajoma dziewczyna patrzy na mnie ciekawie. Ma miłą twarz, włosy spięte w kucyk i brązowe oczy.
- Och… - stwierdza nagle Sherlock. – Wy się chyba nie znacie… To Molly, moja dobra znajoma i patolog, a to Anna, moja… dziewczyna.
Zapada na chwilkę niezręczna cisza, wyczuwam, że dziewczyna jest zraniona, ale robi chyba dobrą minę do złej gry, uśmiecha się i podajemy sobie ręce.
Czuję jakieś dziwne ukłucie w sercu, jakby żalu, wyrzutów sumienia i jeszcze czegoś nieokreślonego, ale postanawiam póki co schować moje uczucia do szufladki głęboko w głowie. To nie czas o nich myśleć, przede wszystkim dlatego, że John walczy o życie, no i dziewczyna wydaje się naprawdę sympatyczna.
Siadam szybko obok Mary.
- Gdzie Lily? – pytam.
- U pielęgniarek… Chyba powinnam już ją zabrać, nie chcę ich wykorzystywać.
Nagle odzywa się pager Molly.
- Przepraszam… muszę lecieć na górę do pracy… Mary, poproszę po drodze pielęgniarkę żeby ci ją przyniosła.
- Dziękuję – szepta Mary.
Molly kiwa nam głową i zaczyna biec korytarzem, a my czekamy nic nie mówiąc. Po chwili przychodzi młoda pielęgniarka z małą Lily.
Mała nie śpi, ale jest lekko niespokojna, jak gdyby wyczuwała grobową atmosferę.
- Może ją wezmę? – pytam Mary.
Mary kiwa głową i pielęgniarka daje mi dziewczynkę. Sadzam ją sobie na kolanach i delikatnie przytulam. Uspokaja mnie to.
Przez chwilę widzę coś jakby czułe spojrzenie Sherlocka, które jednak szybko znika. Nie mam siły teraz o tym myśleć i jako kolejną rzecz chowam do szuflady w głowie, po czym całuję Lily w policzek.
- Wszystko będzie dobrze, Mary – mówię. – Zobaczysz. Musimy myśleć pozytywnie.
Trochę mi głupio mówić takie wyświechtane słowa pocieszenia, ale chyba działają, bo Mary bierze głęboki oddech i kiwa głową. Dalej jednak nie wiem, czy wszystko do niej dotarło.
Czekamy tak parę godzin. Mała w końcu zasypia mi na kolanach i ponownie oddajemy ją pielęgniarkom. W końcu, koło czwartej nad ranem, z sali operacyjnej wychodzą lekarze.
Wstajemy. Mary lekko drży, ale pierwsza podchodzi do głównego chirurga, a my za nią.
- Cóż… - mówi lekarz. – Operacja się udała, chociaż stracił dużo krwi. Ale wyjdzie z tego, tylko trochę poleży w szpitalu.
Oddychamy z ulgą, a Mary zaczyna płakać. Przytulam ją. Lekarz uśmiecha się i odchodzi.
Potem wydarzenia następują szybko jedno po drugim. Johna przewożą na OIOM, na salę, na którą nie wolno nam wejść, możemy oglądać go tylko przez szybę. W końcu udaje nam się przekonać Mary, żeby wzięła małą i pojechała do nas, przespać się.

Siedzę w sypialni Sherlocka, Mary z małą już śpi u mnie na górze. Coś mnie gryzie, ale nie wiem co. To chyba przez to zmęczenie, bo za mną cała noc na nogach. Chociaż jakoś nie mam ochoty spać.
Sherlock wychodzi z łazienki i bacznie mi się przygląda.
- Co jest? – pyta.
Wzruszam ramionami. Sama nie wiem. Tyle się dziś działo, że mam zamęt w głowie. Poza tym nie mam siły myśleć.
Sherlock siada obok mnie na łóżku, łapie za brodę, unosi mi głowę i uważnie patrzy w oczy.
- Przecież widzę…
Próbuję poukładać swoje myśli.
- Ta kobieta… Adler chyba… Kim ona jest? Skąd wy się znacie?
Sherlock wzdycha ciężko.
- To długa historia… I bardzo nie lubię o niej opowiadać…
- Chcę ją poznać. Proszę… - łapię go za ręce.
Sherlock patrzy mi poważnie w oczy i opowiada. O Skandalu w Belgravii.
Cała historia średnio mi się podoba. A już najbardziej nie podoba mi się wątek relacji Sherlocka i Irene. Zaciskam usta i nic nie mówię.
- Och przestań! – Sherlock gładzi mnie po policzku. – Ona… ta kobieta… mnie interesowała tylko umysłowa gra między nami… Ta sprawa z telefonem…
Be słowa spuszczam wzrok. Smutno mi.
- Był między nami flirt… ale nic więcej - Sherlock bierze moją twarz w swoje dłonie i ponownie unosi. – Ty jesteś dla mnie najważniejsza i zawsze będziesz. Rozumiesz?
Kiwam głową, ale po policzkach zaczynają płynąc mi łzy. Sherlock lekko ściera je palcami i delikatnie mnie całuje.
- A Molly?
- Co Molly?
- Tylko nie mów mi, że nie zauważyłeś, że nic do ciebie nie czuje…
Sherlock przestaje mnie całować i wzdycha z irytacją.
- Wiem to dobrze. Ale milion razy mówiłem jej, delikatnie lub mniej delikatnie, że nie jest dla mnie… radziłem jej, żeby poszukała szczęścia z kim innym. Ona dobrze wie, że nigdy nie będziemy razem. A już szczególnie teraz, kiedy mam ciebie.
- Szkoda mi jej…
- Mówiłem już, że pogodziła się z tym…
Tak ci się wydaje, myślę, ale nic nie mówię.
- Mam jeszcze jedno pytanie…
- Na miłość boską!
- O co chodzi z Jessicą?
- Czyż to nie oczywiste?
Śmieję się i kręcę głową. Cały on!
- Do niedawna była, tak jak panna Adler, luksusową panią do towarzystwa. Obsługiwała klientów z wyższych sfer… No i na pewnym prywatnym przyjęciu Irene zrobiła Jessice i jej klientom, politykom, kompromitujące zdjęcia. No i jeden z nich zechciał je odzyskać… więc Jessica wykradła je Irene. A że panna Adler nie da sobie w kasze dmuchać… to przyjechała po nie do szkoły.
Kręcę głową. Jeju…
Sherlock śmieje się i mnie przytula.
- Nie myśl już o tym… całą noc nie zmrużyłaś oka i jesteś zmęczona. Za dużo wrażeń na raz… Chodźmy spać.
Kiwam głową. Kładziemy się i przytulam się do jego piersi.
- Ale przyznaj – mówię, całując Sherocka w szyję – nie myślałeś, że to przyjęcie będzie miało… taki przebieg.
- Nie, nie myślałem – Sherlock znowu się śmieje. – Bałem się, że będę się nudził.
Uśmiecham się lekko, ale oczy już mam zamknięte.
- To się rozczarowałeś.

Sherlock coś mówi, ale nie wiem już co. Po chwili zasypiam.

(ZAPRASZAM DO  KOMENTOWANIA!!! :) )

7 komentarzy:

  1. Świetne wejście z Irene ale brakowało mi czegoś... Szkoda trochę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Za mało opisów ze szpitala w porównaniu z tymi z imprezy (ogólnie to próbuj dalej pisać więcej opisów, bo ciągle ich mało; używaj wyobraźni, twórz i pamiętaj, to TWÓJ fick i możesz pisać co tylko Ci ślina na język przyniesie) A pod koniec tak słodko… Też chcę takiego Sherlocka :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne wejście Irene Adler, ale zgodzę się z poprzednimi komentującymi, że trochę za mało opisów ze szpitala w porównaniu z resztą. A końcówka...:3
    ~Yooletchka

    OdpowiedzUsuń
  4. Och! Uwielbiam <3 mam nadzieję,
    że za niedługo będą dalsze części :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne, ale ja również się zgodzę mało opisu ze szpitala ale mam wrażenie ze ten wątek się rozwinie. Wejście Irene "rozwaliło mi mózg"... nie spodziewałam się jej tutaj.! Chyba nie muszę mówić jak niecierpliwie będę czekać na nn :)
    Powodzenia w satysfakcjonowaniu siebie i nas.
    No i weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział! czekam na kolejny!
    weny :)
    magiczna-szatynka-zhogwartu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję za komentarze :D :* Postaram się wrzucać więcej opisów, robię co mogę :D Nad następnym rozdziałem pracuję :)

    OdpowiedzUsuń