środa, 26 lutego 2014

Rozdział 13: W porze Księżyca


(UWAGA mam dla Was małą niespodziankę!!! Kumpela zrobiła mi tą wielką przyjemność i napisała ten rozdział :) Bardzo mi się on podoba i bardzo Jej za niego dziękuję!!!! :* )

"You better kill me before I kill you 
      You look good in black 
      Who’ll pay the bill and keep on walking 
      Will get a hole in your back"
             Lipnicka & Porter - Bones of love

https://www.youtube.com/watch?v=IfmrAqV0n5Q

Nie mogła uwierzyć, że znów stoi pod słynnym mieszkaniem tego uroczego człowieka. Musiała jednak odzyskać co swoje. Przetrzymywał to zbyt długo...
- I i kto tu popada w sentymenty, panie Holmes? - mruknęła do siebie i rozczesała włosy mokre od jesiennego deszczu. Nadal nie mogła uwierzyć, że Jim przeszukał jego mieszkanie. Ten chłopak miał tupet. Nie tylko, ale był zbyt słaby... Zbyt wybuchowy.
Popatrzyła w okno na 221B Baker Street. Światło nie zaświeciło się już od godziny, więc mogła bezpiecznie wejść niezauważona przez nikogo.
Przeszła przez ulicę i podeszła do drzwi. Wyrzuciła z głowy zbędne myśli i zaczęła manipulować przy zamku. Kliknął cicho, a ona wkradła się niepostrzeżenie do środka. Gra zaczęła się od początku. Uśmiechnęła się szeroko i zdjęła buty, by przejść jak najciszej przez wiecznie skrzypiące schody.
Serce zabiło jej szybciej, gdy usłyszała tuż przy uchu skrzypnięcie drzwi. Wzięła w płuca głęboki oddech i zatrzymała się. Odliczała sekundy i nasłuchiwała. To zapewne była pani Hudson. Irene wiedziała z kobiecego doświadczenia, że ta starsza pani była bardzo przebiegła. Gdy ujrzała ją pierwszy raz od razu poznała w niej swoją starszą wersję.
Żaden dźwięk już nie dobiegł z pokoju, więc postanowiła iść dalej. Stąpała bardzo powoli i ostrożnie, ale miała wrażenie, że niedługo wpadnie. Odpędzała od siebie te myśli tak długo jak tylko mogła, ale znów usłyszała skrzypnięcie, a potem kroki.
Cholera. - mruknęła do siebie w myślach. Nie mogła się już cofnąć. Była w połowie drogi do celu. Postanowiła zastygnąć niczym lis i nasłuchiwała. Nic więcej się nie działo. Odetchnęła z ulgą i roześmiała się cicho ze swojej głupoty.
Jak mogła choć przez chwilę wątpić w swoje umiejętności? To niedorzeczne... Była przecież Dominatrix. Kobietą, która w każdej chwili nie zawaha się przed niebezpieczeństwem. Nawet przed Jimem Moriartym. Był tylko figurą. Zwykłym pionkiem, który bardzo ją lubił. Mogła szczycić się tym, że była jego słabością. Nie chciała go niszczyć. Z nim przynajmniej miała jakieś rozrywki.
Podeszła do drzwi salonu, w którym miała tyle miłych wspomnień. Nikt nie pofatygował się żeby je domknąć, więc nie miała problemu z nie wydawaniem przez nie potwornego dźwięku. Pchnęła je delikatnie, a omiatając wnętrze spojrzeniem zauważyła, że prawie nic się tutaj nie zmieniło. No może prócz porozrzucanych ubrań na podłodze.
- Ach ten Sherlock... - mruknęła z sentymentem.
Podeszła do biurka i przeszukała szuflady. Znalazła w jednej z nich kilka telefonów. Jeden z nich należał do niej. Wzięła go w dłonie i zauważyła, że jest naładowany. Wpisała hasło. Nic się w nim nie zmieniło.
Zamknęła na chwilę oczy i zatonęła we wspomnieniu stalowych oczu mężczyzny, który... Przestań, Irene! - zbeształa się w myślach. - Po pierwsze to Sherlock Holmes, a po drugie jest zajęty...
Nagle w jej głowie zakwitła niepohamowana chęć ujrzenia go.
- W sumie, dlaczego nie...
Oblizała wargi czego nie miała w zwyczaju robić i skierowała kroki w stronę sypialni detektywa, który ją pokonał. Wahanie trwało tylko przez chwilę, ale nacisnęła w końcu klamkę.
Nie dbała już o to czy ktoś ją usłyszy. Po prostu weszła do pomieszczenia. Szczerze mówiąc była w lekkim szoku, gdy zobaczyła tę dwójkę tulącą się do siebie tak ufnie. Nie mogła pojąć co widział w tej małej blondynce. I dlaczego właśnie blondynce?
Podeszła bliżej, by móc podziwiać jego bladą skórę wplecioną w ciało dziewczyny. Było w tym coś taki intymnego czego nie zaznała nigdy w życiu. Westchnęła, ale nie pozwoliła sobie na wspomnienia.
Zrobiła kilka kroków i dotknęła policzka Sherlocka. Kości policzkowe i rzęsy tak kusiły, że nie mogła się powstrzymać.
- Piękna byłaby z nas para, Sherlocku Holmesie.
- Nie sądzę. - odpowiedział szeptem, a ona otworzyła szeroko oczy. Ukryła szybko zdziwienie i westchnęła.
- Każdy ma swoje zdanie. Jesteś pewien, ze nie chcesz spróbować zabawy w trójkę? - zapytała trochę zaczepnie.
- Nie. A teraz...
Wstał, ale uważając by Anna nie obudziła się. Był zupełnie nagi i Irene nie omieszkała napawać się tym widokiem. Niestety nie na długo ponieważ nałożył szlafrok.
- Tak, panie Holmes?
- Mogłabyś wyjść? Już chyba odzyskałaś swój telefon. - w jego głosie dało się słyszeć irytację, jakby przerwano mu na prawdę ważna rzecz.
- T- tak. - poczuła się zmieszana. Postanowiła, że powie mu coś jeszcze. - Proszę cię, uważaj na Jima. Ostatnio postradał zmysły. Jest jeszcze gorszy.
Zmierzył ją wzrokiem, ale rozluźnił mięśnie, co ją uspokoiło.
- Dziękuję. - odparł szczerze. - Kiedyś odbiorę swój dług, pamiętaj.
- Będę. - wyszeptała z pasją i podeszła do niego bardzo blisko. Dotknęła delikatnie jego ust i westchnęła. - Uważaj na siebie, junior.
Po czym wybiegła bez słowa pożegnania.

Sherlock patrzył na nią będąc w zupełnym szoku. Tej nocy już nie zmrużył oka.

4 komentarze:

  1. Pogratuluj koleżance świetnego rozdziału :) pisze ona może jakiegoś bloga? Chętnie bym poczytała ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. A to już czytam :) nie myślałaś żeby pisać też opowiadania, ficki itp.?

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo przyjemna łatka do całej historii.
    Silver, warto pomyśleć o pisaniu, dobrze Ci to wychodzi. Podziel się jeśli coś będziesz mieć. :)

    OdpowiedzUsuń