"I'm waking up to
ash and dust
I wipe my brow and I sweat my rust
I'm breathing in the chemicals
I'm breaking in, shaping up, then checking out on the prison bus
This is it, the apocalypse
Whoa
I'm waking up, I feel it in my bones
Enough to make my system blow
Welcome to the new age, to the new age
Welcome to the new age, to the new age"
I wipe my brow and I sweat my rust
I'm breathing in the chemicals
I'm breaking in, shaping up, then checking out on the prison bus
This is it, the apocalypse
Whoa
I'm waking up, I feel it in my bones
Enough to make my system blow
Welcome to the new age, to the new age
Welcome to the new age, to the new age"
Imagine Dragons - Radioactive
Jedziemy
parę przecznic w wyglądającym na rządowe czarnym aucie.
- Znaleźliśmy ciało mężczyzny –
tłumaczy szybko Mycroft. - Nie wiem nic ponad to, że jest w średnim wieku, obok niego
ktoś napisał coś w obcym języku i podpisał się J.M. Resztę zobaczycie na miejscu,
Lestrade już na was czeka.
-
Nie idziesz z nami? – pyta obojętnie Sherlock.
-
Nie, mam na głowie inne sprawy. Jeśli się okaże, że to na pewno Moriarty,
wtedy zacznę się martwić. Na razie wystarczy, że ty się tym zajmiesz, prawda?
Sherlock
miażdży brata wzrokiem i wgapia się w okno. Zastanawiam się czy oni zawsze tak rozmawiają.
Na szczęście po dwóch minutach
samochód się zatrzymuje i możemy wysiąść. Na
miejscu czeka na nas szpakowaty przystojny mężczyzna. Widząc mnie robi dziwną minę.
-
To jest Anna, moja nowa… powiedzmy, że asystentka. - wyjaśnia Sherlock. - A to jest... Gavin Lestrade, znajomy inspektor.
-
Greg! Kiedy zapamiętasz? – mamrocze niezadowolony Lestrade i ściska mi rękę. –
Chodźcie do środka.
Idę za chłopakami. Dopiero
teraz zdaję sobie sprawę, że stoimy przed jakimś opuszczonym magazynem na przedmieściach.
-
Zapomniałem zapytać… - nagle słyszę obok szept Sherlocka. – Nie zemdlejesz jak zobaczysz trupa?
Szczerze to nie
mam pojęcia, ale nie zamierzam wyjść na histeryczkę. Nie przed nim.
-
Za kogo mnie masz? – odszeptuję z uśmiechem.
Wchodzimy
do magazynu. W środku jest już cała ekipa dochodzeniowa, na czele z parą policjantów. Mężczyzna, ciemnowłosy i zarośnięty, na widok Sherlocka się uśmiecha.
-
Hej, mistrzu!
Na
te słowa jego koleżanka, ciemnoskóra, z czarnymi, kręconymi włosami, prycha jak
kot, po czym rzuca Sherlockowi jadowite spojrzenie.
-
Co jest, świrze? – Potem patrzy na mnie. – O nie, znowu kogoś przyprowadziłeś?
Nie mów, że swoją dziewczynę… - zaczyna się śmiać.
Mam
już jej się odgryźć, kiedy widzę ciało. Zatrzymuję się raptownie i czuję, jak oblewa mnie fala strachu. Nie z powodu
zwłok, ale napisu.
Na
samym dole widnieje napis „Miss me?” Ale nie to mnie zaskakuje i przeraża. Chodzi o to, że
wyżej ktoś po polsku napisał: „Kiedy zadzwonisz? Czekam…” A wszystko to
podpisane jest: J.M.
Sherlock
i Lestrade już są przy ciele, a ja dalej stoję jak słup soli pięć metrów za nimi i ledwo słyszę co mówią.
-
Donovan, twoje docinki już mnie nudzą, zmień płytę. Kiedy go zabili?
-
Jakieś dwie godziny temu…
Sherlock
nagle orientuje się, że nie ma mnie z nimi i odwraca się szybko.
-
Anna? Co się stało.
Chcę odpowiedzieć, ale nie mogę wydusić słowa. Sherlock po chwili wahania podchodzi bliżej i staje przede mną.
-
Anna?
Przysłania
mi napis, co sprawia, że jestem w stanie się odezwać.
-
Ten napis… na górze… on jest po polsku.
Sherlock
odwraca się i przez chwilę bada słowa. Potem spogląda ponownie na mnie.
-
Co tam jest napisane?
Przełykam
ślinę.
-
Kiedy zadzwonisz? Czekam… - tłumaczę mu na angielski drżącym głosem.
Przez chwilę się zastanawia.
-
Ten mężczyzna… - mówi. – Mężczyzna, który ci się spodobał i dał wizytówkę. Jak
miał na imię?
-
Jim… - wyjąkuję. – Zaczekaj…
Wyjmuję
wizytówkę. Jest na niej pełne imię i nazwisko: Jim Moriarty.
Sherlock
zamyka oczy i wzdycha.
-
Kto to jest? – pytam się. - Co to za człowiek i dlaczego zostawił mi wiadomość
obok martwego ciała?
- To przestępca-konsultant. Sam uważa siebie za geniusza zbrodni. Jeszcze wczoraj
wszyscy myśleli, że nie żyje, ponieważ niecałe trzy lata temu zastrzelił się na moich oczach. - Znowu spogląda na mnie. - Jak on wygląda? Opisz mi go.
Myślę przez moment.
-
Krótkie ciemne włosy, duże czekoladowe oczy, trochę ponad metr siedemdziesiąt
wzrostu, lekki zarost. Przystojny, czarujący…
-
To on.
Oddaję szybko wizytówkę Sherlockowi, staram się na nią nie patrzeć i ciężko oddycham. On natomiast chwyta mnie za ramiona.
-
Nie panikuj! Spokojnie, tu nie chodzi o ciebie! Ta wiadomość na pewno jest dla mnie, on uwielbia tak ze mną grać!
-
Doprawdy, wielkie pocieszenie! – nie wytrzymuję i krzyczę. - Przestępca-konsultant, który uważa siebie za
geniusza zbrodni, zostawia dla mnie wiadomość obok martwego ciała, a ja mam nie
panikować! Dzięki za radę!
Lestrade
podchodzi do nas.
-
O co tu chodzi? Co to za krzyki?
-
Ty mu powiedz! – syczę wściekła do Sherlocka i wychodzę z magazynu na świeże
powietrze.
Przez
dziesięć minut to wściekła kopię kamienie, to chodzę przerażona tam i z
powrotem. Zwariować można!
W końcu Sherlock wychodzi, a za nim ten ciemnowłosy policjant.
W końcu Sherlock wychodzi, a za nim ten ciemnowłosy policjant.
-
Wracamy. Anderson nas odwiezie.
-
Zawsze – wypala Anderson z szerokim uśmiechem.
Patrzę
na Sherlocka spode łba. Dobrze wiem, że zaraz przejdzie mi złość na niego, więc
korzystam z okazji żeby go podręczyć. Chociaż wystraszona będę na pewno długo.
Przez
całą drogę nie odzywam się, zamierzam też wrócić bez słowa do swojego pokoju, ale ten drań mnie zatrzymuję.
-
Musimy pogadać.
Wzdycham. Pora skapitulować.
- Dobra.
Idziemy do salonu i siadamy na kanapie.
- Dobra.
Idziemy do salonu i siadamy na kanapie.
-
No więc czego się dowiedzieliście?
-
Nic ponad to, że Moriarty żyje na sto procent. Poza tym i tak nie wiemy, gdzie jest.
-
To się dowiedzcie!
-
To nie takie proste. Jego tajna siatka jest wszędzie, poza tym umie dobrze się ukrywać.
-
Opowiedz mi o nim – żądam po chwili milczenia.
Sherlock
macha ręką.
- To długa historia. Za długa.
-
Opowiedz! – mówię z całą stanowczością na jaką mnie stać i wbijam w niego
wzrok.
Nie
ma więc wyjścia i opowiada mi wszystko. O, jak to nazywa, „Wielkiej Grze”, sytuacji
na basenie, aresztowaniu Jima, uprowadzeniu dzieci i akcji na dachu. Po tym
wszystkim znowu jestem w szoku.
-
Wiesz co, idę spać. - mówię w końcu. - Może rano okaże się, że nigdy tu nie przyjechałam…
Sherlock
taksuje mnie wzrokiem.
-
Aż tak tego żałujesz?
Patrzę
mu w oczy.
-
Nie. Dobranoc.
Odwracam
się i idę do siebie na górę, a w głowie mam tysiące myśli.
Kiedy nn.?!
OdpowiedzUsuńJuż sie nie moge doczekać...
The Game is... something.!
^^
kiedy następy?
OdpowiedzUsuńCzytam z zapartym tchem *^* Mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach także trzymasz tak wysoki poziom <3
OdpowiedzUsuńWiedzialam, ze Jim to Moriarty. Ale nie skapnelam sie od razu. W drugim rozdziale, gdy wyszla ta sprawa z Moriartym przypomnialam sb, ze ona dostala wizytowke od JIMA. :D
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarze:D Cieszę się, że się podoba :) A odnośnie wcześniejszego - może i to love story, ale staramy się z koleżanką by nie było ani nudne, ani kiepsko napisane xD I ciekawe o jakim punkcie pisałaś :D
Usuń