niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 4: Moriarty

"I'm waking up to ash and dust
          I wipe my brow and I sweat my rust
         I'm breathing in the chemicals

        I'm breaking in, shaping up, then checking out on the prison bus
       This is it, the apocalypse
       Whoa

        I'm waking up, I feel it in my bones
       Enough to make my system blow
       Welcome to the new age, to the new age
       Welcome to the new age, to the new age"
           Imagine Dragons - Radioactive

https://www.youtube.com/watch?v=ktvTqknDobU


Jedziemy parę przecznic w wyglądającym na rządowe czarnym aucie.
- Znaleźliśmy ciało mężczyzny – tłumaczy szybko Mycroft. - Nie wiem nic ponad to, że jest w średnim wieku, obok niego ktoś napisał coś w obcym języku i podpisał się J.M. Resztę zobaczycie na miejscu, Lestrade już na was czeka.
- Nie idziesz z nami? – pyta obojętnie Sherlock.
- Nie, mam na głowie inne sprawy. Jeśli się okaże, że to na pewno Moriarty, wtedy zacznę się martwić. Na razie wystarczy, że ty się tym zajmiesz, prawda?
Sherlock miażdży brata wzrokiem i wgapia się w okno. Zastanawiam się czy oni zawsze tak rozmawiają. 
Na szczęście po dwóch minutach samochód się zatrzymuje i możemy wysiąść. Na miejscu czeka na nas szpakowaty przystojny mężczyzna. Widząc mnie robi dziwną minę.
- To jest Anna, moja nowa… powiedzmy, że asystentka. - wyjaśnia Sherlock. - A to jest... Gavin Lestrade, znajomy inspektor.
- Greg! Kiedy zapamiętasz? – mamrocze niezadowolony Lestrade i ściska mi rękę. – Chodźcie do środka.
Idę za chłopakami. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że stoimy przed jakimś opuszczonym magazynem na przedmieściach. 
- Zapomniałem zapytać…  - nagle słyszę obok szept Sherlocka. – Nie zemdlejesz jak zobaczysz trupa?
Szczerze to nie mam pojęcia, ale nie zamierzam wyjść na histeryczkę. Nie przed nim.
- Za kogo mnie masz? – odszeptuję z uśmiechem.
Wchodzimy do magazynu. W środku jest już cała ekipa dochodzeniowa, na czele z parą policjantów. Mężczyzna, ciemnowłosy i zarośnięty, na widok Sherlocka się uśmiecha.
- Hej, mistrzu!
Na te słowa jego koleżanka, ciemnoskóra, z czarnymi, kręconymi włosami, prycha jak kot, po czym rzuca Sherlockowi jadowite spojrzenie.
- Co jest, świrze? – Potem patrzy na mnie. – O nie, znowu kogoś przyprowadziłeś? Nie mów, że swoją dziewczynę… - zaczyna się śmiać.
Mam już jej się odgryźć, kiedy widzę ciało. Zatrzymuję się raptownie i czuję, jak oblewa mnie fala strachu. Nie z powodu zwłok, ale napisu.
Na samym dole widnieje napis „Miss me?” Ale nie to mnie zaskakuje i przeraża. Chodzi o to, że wyżej ktoś po polsku napisał: „Kiedy zadzwonisz? Czekam…”  A wszystko to podpisane jest: J.M.
Sherlock i Lestrade już są przy ciele, a ja dalej stoję jak słup soli pięć metrów za nimi i ledwo słyszę co mówią.
- Donovan, twoje docinki już mnie nudzą, zmień płytę. Kiedy go zabili?
- Jakieś dwie godziny temu…
Sherlock nagle orientuje się, że nie ma mnie z nimi i odwraca się szybko.
- Anna? Co się stało.
Chcę odpowiedzieć, ale nie mogę wydusić słowa. Sherlock po chwili wahania podchodzi bliżej i staje przede mną.
- Anna?
Przysłania mi napis, co sprawia, że jestem w stanie się odezwać.
- Ten napis… na górze… on jest po polsku.
Sherlock odwraca się i przez chwilę bada słowa. Potem spogląda ponownie na mnie.
- Co tam jest napisane?
Przełykam ślinę. 
- Kiedy zadzwonisz? Czekam… - tłumaczę mu na angielski drżącym głosem.
Przez chwilę się zastanawia.
- Ten mężczyzna… - mówi. – Mężczyzna, który ci się spodobał i dał wizytówkę. Jak miał na imię?
- Jim… - wyjąkuję. – Zaczekaj…
Wyjmuję wizytówkę. Jest na niej pełne imię i nazwisko: Jim Moriarty.
Sherlock zamyka oczy i wzdycha.
- Kto to jest? – pytam się. - Co to za człowiek i dlaczego zostawił mi wiadomość obok martwego ciała?
- To przestępca-konsultant. Sam uważa siebie za geniusza zbrodni. Jeszcze wczoraj wszyscy myśleli, że nie żyje, ponieważ niecałe trzy lata temu zastrzelił się na moich oczach. - Znowu spogląda na mnie. - Jak on wygląda? Opisz mi go.
Myślę przez moment.
- Krótkie ciemne włosy, duże czekoladowe oczy, trochę ponad metr siedemdziesiąt wzrostu, lekki zarost. Przystojny, czarujący…
- To on.
Oddaję szybko wizytówkę Sherlockowi, staram się na nią nie patrzeć i ciężko oddycham. On natomiast chwyta mnie za ramiona.
- Nie panikuj! Spokojnie, tu nie chodzi o ciebie! Ta wiadomość na pewno jest dla mnie, on uwielbia tak ze mną grać!
- Doprawdy, wielkie pocieszenie! – nie wytrzymuję i krzyczę. -  Przestępca-konsultant, który uważa siebie za geniusza zbrodni, zostawia dla mnie wiadomość obok martwego ciała, a ja mam nie panikować! Dzięki za radę!
Lestrade podchodzi do nas.
- O co tu chodzi? Co to za krzyki?
- Ty mu powiedz! – syczę wściekła do Sherlocka i wychodzę z magazynu na świeże powietrze.
Przez dziesięć minut to wściekła kopię kamienie, to chodzę przerażona tam i z powrotem. Zwariować można!
W końcu Sherlock wychodzi, a za nim ten ciemnowłosy policjant.
- Wracamy. Anderson nas odwiezie.
- Zawsze – wypala Anderson z szerokim uśmiechem.
Patrzę na Sherlocka spode łba. Dobrze wiem, że zaraz przejdzie mi złość na niego, więc korzystam z okazji żeby go podręczyć. Chociaż wystraszona będę na pewno długo.
Przez całą drogę nie odzywam się, zamierzam też wrócić bez słowa do swojego pokoju, ale ten drań mnie zatrzymuję.
- Musimy pogadać.
Wzdycham. Pora skapitulować.
- Dobra.
Idziemy do salonu i siadamy na kanapie. 
- No więc czego się dowiedzieliście?
- Nic ponad to, że Moriarty żyje na sto procent. Poza tym i tak nie wiemy, gdzie jest.
- To się dowiedzcie! 
- To nie takie proste. Jego tajna siatka jest wszędzie, poza tym umie dobrze się ukrywać. 
- Opowiedz mi o nim – żądam po chwili milczenia.
Sherlock macha ręką.
- To długa historia. Za długa.
- Opowiedz! – mówię z całą stanowczością na jaką mnie stać i wbijam w niego wzrok.
Nie ma więc wyjścia i opowiada mi wszystko. O, jak to nazywa, „Wielkiej Grze”, sytuacji na basenie, aresztowaniu Jima, uprowadzeniu dzieci i akcji na dachu. Po tym wszystkim znowu jestem w szoku.
- Wiesz co, idę spać. - mówię w końcu. - Może rano okaże się, że nigdy tu nie przyjechałam…
Sherlock taksuje mnie wzrokiem.
- Aż tak tego żałujesz?
Patrzę mu w oczy.
- Nie. Dobranoc.
Odwracam się i idę do siebie na górę, a w głowie mam tysiące myśli. 

5 komentarzy:

  1. Kiedy nn.?!
    Już sie nie moge doczekać...
    The Game is... something.!
    ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. kiedy następy?

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytam z zapartym tchem *^* Mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach także trzymasz tak wysoki poziom <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiedzialam, ze Jim to Moriarty. Ale nie skapnelam sie od razu. W drugim rozdziale, gdy wyszla ta sprawa z Moriartym przypomnialam sb, ze ona dostala wizytowke od JIMA. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarze:D Cieszę się, że się podoba :) A odnośnie wcześniejszego - może i to love story, ale staramy się z koleżanką by nie było ani nudne, ani kiepsko napisane xD I ciekawe o jakim punkcie pisałaś :D

      Usuń