sobota, 8 lutego 2014

Rozdział 3: Wino, Mycroft i tajemnicza sprawa.

 "Dzisiaj uwierzyłam, 
 że do szczęścia mi wystarczy, 
bym przy tobie była, 
         byś codziennie na mnie patrzył. 
         Niby tak zwyczajnie, 
Ale oczy mówią wiele. 

        Uwierzyłam znów 

        Ten blask, 
        który inni we mnie dostrzegają. 
       Niech trwa, 
       no bo dotąd miałam go za mało. 
       Ten blask, 
       by zaistnieć potrzebuje Ciebie 
       Tylko mnie kochaj"
         Goya – Tylko mnie kochaj


Po rozpakowaniu swoich rzeczy zagryzam usta i stwierdzam, że raz się żyje. Poprawiam szybko makijaż, biorę przywiezione z Polski wino i schodzę na dół. Serce mi wali jak młot pneumatyczny, no ale… ryzyk fizyk.
Sherlock siedzi w salonie przed komputerem, najwidoczniej bardzo czymś zajęty. Staję w drzwiach i waham się przez chwilę, bo jego oświetlona światłem monitora twarz wygląda naprawdę fascynująco. W końcu decyduję się odejść, gdyż nie chcę przeszkadzać.
- Zostań – słyszę.
Zamykam oczy, odwracam się i wchodzę do pokoju. Sherlock dalej wpatruje się w komputer.
- Muszę wiedzieć czy nie masz nic przeciwko mojemu wprowadzeniu się tutaj – wypalam i bacznie go obserwuję.
W końcu przenosi na mnie wzrok, potem na wino. Niestety z jego twarzy nic nie da się wyczytać.
- Pomyślałam, że skoro mamy być współlokatorami, to dobrze by było żebyśmy się lepiej poznali – ciągnę dalej. - A wspólne wino to chyba… dobry początek.
- Nie piję alkoholu. Źle wpływa na myślenie – stwierdza, badając mnie wzrokiem. – Ale oczywiście możemy, jak to stwierdziłaś… lepiej się poznać. To znaczy ja już i tak wszystko o tobie wiem.
Nie pijesz? – myślę. Cóż, ja muszę się teraz napić.
- Za to ja chętnie sobie naleję. Zaraz wracam.
Idę do kuchni, szukam przez chwilę kieliszków i dopiero potem dochodzi do mnie to, co powiedział.
- Wszystko o mnie wiesz? – mówię z kuchni - To naprawdę intrygujące… Jakim cudem?
- Banał – słyszę za uchem i odwracam się. Sherlock stoi tuż za mną i opiera się o szafkę. Dobrze, że nie trzymałam kieliszka ani butelki, bo bym upuściła. – Masz kota, siostrę, nie masz chłopaka… Wnioskuję też, że przyjechałaś tutaj zacząć nowe życie. Ktoś pomógł ci na dworcu i dał wizytówkę. Spodobał ci się… Poza tym… lubisz książki, perfumy Armaniego i…
- Przestań! – śmieję się, ale nie pytam skąd to wie. Wolę nie wiedzieć.
- I… nie, nie mam nic przeciwko temu, żebyśmy zostali współlokatorami – dodaje z zagadkowym uśmiechem.
Kręcę głową, ale czuję ulgę.
- To może jednak to wino?
Zamiast odpowiedzi zabiera dwa kieliszki oraz butelkę i wychodzi. Idę za nim do salonu i siadam obok na kanapie.
- Ty może o mnie wszystko wiesz, ale ja o tobie niewiele  - rzucam, obserwując jak nalewa wino. - Podobno jesteś detektywem i pomagasz policji. To ciekawe.
- Detektywem-konsultantem – podaje mi kieliszek. – Fakt, czasami to ciekawe zajęcie, ale często musze długo szukać jednej ciekawej sprawy spośród miliona strasznie nudnych, co bardzo mnie irytuje.
- Zapewne – piję trochę wina i od razu mi lepiej. Cholera, dlaczego nie mogę przestać się na niego gapić? - Powiedz mi coś jeszcze… Masz rodzeństwo, dziewczynę o której nie wie John?
Wypija wino, po czym rzuca mi zdziwione spojrzenie.
- Mam brata, tak szczerze to bardzo denerwującego. A dziewczyna… Nie, zajmuję się wyłącznie pracą.
Wydaje się lekko zmieszany na wspomnienie o dziewczynie. Zajmujesz się głównie pracą? – myślę ironicznie. Cóż… mam ochotę to zmienić. A żeby to zrobić muszę wymyślić jak dotrzeć do tego zagadkowego mężczyzny.
- Okej – mówię niewinnym tonem.
Sherlock dostaje nagle smsa. Szybko czyta wiadomości, po czym odrzuca telefon na fotel niedbałym gestem. Ciekawe kto to…
- O co chodziło z tym strzelaniem w ścianę i częściami ciała w lodówce?
Przewraca oczami.
- To pierwsze – po prostu się nudziłem. To drugie – eksperyment. Nieważne. Nie wiem czemu dalej robią z tego sensację. A tak w ogóle… Przeszkadza ci gra na skrzypcach?
- Nie. A grasz? – pytam z nadzieją.
- Czasami.
- Zagrasz coś dla mnie?
Waha się. Nagle rozlega się dzwonek do drzwi. Cholera, zawsze mam pecha.
- Może pójdę otworzyć – mówię i wstaję.
- Pani Hudson otworzy… poza tym to pewnie mój brat.
Kręcę głową i chcę już iść do drzwi, ale w tym momencie słyszę, że pani Hudson właśnie je otwiera, siadam więc z powrotem na kanapę.
Po chwili do pokoju wchodzi wysoki mężczyzna w średnim wieku, ubrany w garnitur. Od razu wyczuwam w nim jakiś dystans, dużą inteligencję i coś jakby autorytet. Przez to jestem pewna, że zajmuje jakieś wysokie stanowisko i już mam zgadywać gdzie pracuje, kiedy dostrzegam jego minę. Jest wyraźnie zaskoczony, wydaje się nawet, że nie wierzy własnym oczom. Taksuje mnie wzrokiem, po czym przenosi spojrzenie na wino i kieliszki.
- Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha – rzuca niedbale Sherlock.
Mężczyzna chrząka i szybko dochodzi do siebie. Zaraz potem na jego twarz wpełza ewidentnie wystudiowany uśmiech.
- Chyba przeszkadzam… Wiedziałbym, gdybyś odpisał na moją wiadomość…
- Ależ skąd… - protestuję szybko i kombinuję, co tu zrobić. – Pan jest bratem Sherlocka? Anna – uśmiecham się i podaje rękę.
- Mycroft – ściska ją lekko. – I pani jest…?
- Nową współlokatorką pana brata. Zajęłam pokój po Johnie.
Mycroft wydaje się zaskoczony i rozbawiony, ale tym razem nie jest to aż tak widoczne. Jedynie wyczuwam jego nastrój jakimś szóstym zmysłem.
- Interesujące… Mam nadzieję, że się z nim pani jakoś dogada… - mówi, po czym zwraca się do brata. – Mamy problem. Potrzebuje cię.
- Też mi nowość… - szepce wyraźnie poirytowany Sherlock, po czym dopija swoje wino.
- Ty przecież nie pijesz.
- Teraz piję. I nie mam zamiaru iść z tobą. Sprawy Anglii to twój problem, nie mój.
- Założymy się, że pójdziesz ze mną? – odparowuje Mycroft dziwnym tonem. – Przekonam cię jednym słowem.
- Ciekawe jakim? – Sherlock przewraca oczami.
- Moriarty…
W pokoju zalega pełna napięcia cisza, a chwilę potem Sherlock wstaje z kanapy.
- Mów.
Dziwnie się czuję i uznaję, że pora iść.
- To ja wracam do siebie… Jeszcze się nie rozpakowałam - wtrącam się.
- Zostań – rzuca Sherlock. – Pojedziesz z nami.
- Co?! – wyjąkuję.
Mycroft też jest zaskoczony, po raz trzeci dziś.
- Potrzebuję pomocnika! John nie może ze mną iść, bo Mary zaraz rodzi. Molly akurat teraz jest w pracy… Zostajesz ty.
O żesz kurde w mordę jeża.
- Ale… Przecież… nie znasz mnie. Ile o mnie wiesz?
- Wszystko – odparowuje, a ja nie mogę powstrzymać uśmiechu zadowolenia. Nigdy wprawdzie nie myślałam o karierze detektywa, ale z nim… wszystko i wszędzie.
Sherlock przenosi spojrzenie na Mycrofta. 
– Mów.
- Po drodze. Ubierajcie się…
Zakładam swoją czerwoną kurtkę, a Sherlock czarny długi płaszcz. Już mamy wychodzić kiedy pojawia się pani Hudson.
- Co tu się dzieje? Gdzie idziecie?
- Rozwiązywać sprawę – mówi Sherlock i otwiera drzwi.
Pani Hudson patrzy na mnie zrozpaczona.
- No nie… Ty też?
Uśmiecham się przepraszająco i wychodzę pierwsza, a za mną bracia Holmes. Ta noc zapowiada się naprawdę interesująco.

11 komentarzy:

  1. kocham twojego bloga <3 xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja bym zmieniła z "poznać się bardziej" na "poznać się lepiej" ale piszesz bardzo ciekawie juź nie mogę doczekać się następnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Boskie! Czytam Twojego bloga z ciągłym uśmiechem na ustach. Świetne ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. 'Armatniego' parsknąłem śmiechem. Poza tym wątpię czy Sherlock tak ochoczo przystałby na wino od nieznajomej. a wieczorze kawalerskim zrobił to dla Johna, który wiele dla niego znaczył. Wątpię by Sherlock był nieświadom, że alkohol etylowy denaturuje białka (w tym te w naszym mózgu) i raczej nie chciałby ryzykować. Oprócz tego widzę tu sporo błędów logicznych, mało kanonu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej no:D To jest pisane z czysto rozrywkowego powodu, no i raczej takie babskie :P Sprawy są jakie są, wiem, że daleko mi do Gatissa i Moffata, chcę po prostu by ludzie się pośmiali ;) Błędy logiczne drobne mogą być, głownie dlatego, że znajome z fanpejdża mnie popędzają :)

      Usuń
  5. To jest świetne haha muszę przeczytać całego twojego bloga :) Masz wspaniałą wyobraźnie ;3 Mam nadzieje że rozdziałow będzie tony :))

    OdpowiedzUsuń
  6. O żesz kurde w mordę jeża.
    Trochę jak dla mnie Anna za bardzo... No wiesz... Taka miłość od pierwszego wejrzenia. Mam nadzieję, że Sherlock też za bardzo się nie zmieni, jak dla mnie musi zostać taki oschły i antyspołeczny :P No, ale zobaczymy dalej, idę czytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarze :D No ja mam wizje w głowie, nie wiem, same mnie nachodzą :) Czasem jakaś myśl nagle mi wpada do głowy xd czytaj dalej, mam nadzieję, że będzie oki:)

      Usuń