sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 2: Poznajmy się (albo zakochajmy ;D)

„Znalazła raz pewna pani
           Aparat do bani.
           Z sentymentem wzruszona
           Wzięła go w ramiona i...
           I czule do niego rzekła:
          "Ty jesteś rodem z piekła,
           A ja jestem rodem z nieba,
          Nic więcej nie potrzeba,
          Nic więcej nam nie potrzeba."
                           Czesław Śpiewa - Maszynka do świerkania

https://www.youtube.com/watch?v=qHqTTSjWBvg 


Pani Hudson okazuje się całkiem miłą kobietą, a ciepło i serdeczność aż od niej biją.
- Kochanie, zostaw te bagaże, po podróży musisz być zmęczona…  - mówi i od razu prowadzi mnie do swojego salonu, po czym proponuje herbatę.
- Sypialnia Johna jest wolna, myślę, że ci się spodoba. Potem pójdziemy na piętro ją obejrzeć. Och, naprawdę mam nadzieję, że Sherlock nie będzie miał nic przeciwko… no ale Mycroft tu był i mówił, że go nie będzie aż pół roku… Tak się denerwuję, nie wiem co oni sobie wyobrażają!
Nie mam bladego pojęcia o czym ona mówi, ale widać, że naprawdę jest zdenerwowana.
- Tak bez pożegnania nawet! Wyjeżdża gdzieś! Po paru latach mieszkania tutaj!  – wyjmuje chusteczkę i ociera łzy. – A miałam nadzieję, że po tym jak przez dwa lata myśleliśmy, że nie żyje, to się zmienił!
Cóż, muszę ją jakoś pocieszyć, bo szczerze mówiąc to mi jej żal.
- Pani Hudson, wprawdzie nic nie rozumiem, ale proszę się nie martwic… To się na pewno jakoś wyjaśni…
- Pewnie tak… Ale wiesz, oni zawsze tak robili! Wychodzili nagle z mieszkania z  powodu jakiegoś morderstwa… nie wspomnę już o tym strzelaniu w ścianę… - nagle spostrzega, że nie wiem, o co jej chodzi. – Ach, bo wiesz, Sherlock jest detektywem i pomaga policji. Mieszkał tu razem z Johnem… Potem udał własną śmierć żeby nas chronić. Biedny John był tak załamany, że już nie mógł tu mieszkać. Wyprowadził się i zostałam sama.
Staram się nadążyć, ale to niełatwe.
- Czyli ten John i…
- Sherlock.
- I Sherlock… Byli parą?
- Co? Tak, tak… - kiwa głową. - Ale potem Sherlock na szczęście wrócił. Jaka byłam szczęśliwa! A teraz znowu gdzieś znika bez wyjaśnienia! No jak tak można!
Cóż, skoro mam mieszkać z obcym facetem, to chyba dobrze, że jest gejem… nie będzie mnie przynajmniej molestował.
- Ymmmm… To dlaczego John już tu nie mieszka? Pokłócili się?
- Nie – macha ręką. – Zanim Sherlock wrócił, John zaręczył się z Mary… No i potem Sherlock był świadkiem na ich ślubie. To było takie słodkie!
- Z Mary? – To przecież kobiece imię! Już nie nadążam. – No ale… mówiła pani, że John jest gejem...
Wzrusza ramionami w geście bezradności.
- Ja tam w ich sprawy się nie wtrącam. To co, oglądamy twój pokój?

Pokój okazuje się całkiem miły, nieduży, ale takie lubię. Potem pani Hudson prowadzi mnie do salonu, bardzo przytulnego i bardzo brytyjskiego. Widzę kominek i dwa wygodne fotele, ale też na jednej z półek dostrzegam czaszkę, a w ścianie dziury po kulach.
- Miło tu – mówię z uśmiechem. – I ta tapeta mi się podoba.
- Cieszę się. Może jest trochę kurzu, ale Sherlock nie lubi kiedy odkurzam…
Nagle słyszę, że drzwi wejściowe się otwierają, następnie ktoś (w sumie chyba trzy ktosie) wchodzą i rozmawiają podniesionymi głosami.
- Ale jak on to zrobił, Sherlock? Byłeś wtedy na tym dachu! Zastrzelił się na twoich oczach! To niemożliwe, że przeżył! – mówi jakiś mężczyzna zdenerwowanym, ale i wystraszonym głosem.
- Nie wiem jak, John! Mycroft ma zdobyć więcej informacji! Mi udało się wszystkich oszukać, więc jemu pewnie też! Zresztą to było strasznie łatwe, jesteście przecież zwykłymi ludźmi!
Głos drugiego mężczyzny sprawia, że mam ciarki na całym ciele. Natomiast pani Hudson oddycha z ulgą.
- Wrócili, skarbie – mówi uśmiechnięta.
Staram się odwzajemnić śmiech, ale nie bardzo mi to wychodzi. A wszystko przez ten głos. Słucham dalej z bijącym sercem.
- Jak to nie wiesz! Ty wszystko wiesz! Jesteś cholernym geniuszem! - wścieka się pierwszy mężczyzna.
- Uspokójcie się! – wtrąca się w końcu jakaś kobieta. - Gdzie jest pani Hudson?
- Pani Hudson! – krzyczy drugi mężczyzna.
- Jesteśmy na górze!
Mam ochotę usiąść. Naprawdę. I nie wiem co mi jest. W dodatku słyszę szybkie kroki po schodach.
- Jesteśmy? Czy mój brat znowu nasłał Andersona, żeby szukał tutaj narkotyków? Na miłość boską!
Ktoś staje w drzwiach. Dobrze, że nie mam w ręku szklanki z herbatą, bo bym ją upuściła. Robi mi się gorąco. Obserwuję go w sumie może kilkanaście sekund, ale rejestruję każdy, nawet najmniejszy szczegół jego wyglądu.
Mężczyzna, szczupły i wysoki, ma na oko trzydzieści kilka lat, niesamowite wielobarwne oczy kojarzące się z wodą morską i burzę czarnych loków. Moją uwagę zwracają również jego wyjątkowo piękne kości policzkowe i usta. Na rozpiętą pod szyją ciemnofioletową koszulę staram się nie patrzeć. I nie wiem co w nim takiego jest, ale to coś sprawia, że nie mogę oderwać od niego wzroku. Ten facet przyciąga mnie jak magnes.
Nieznajomy stoi przez chwilę zaskoczony w drzwiach, aż pojawia się sympatycznie wyglądająca para. Oboje mają jasne włosy i sprawiają miłe wrażenie. Ona, w ciąży, od razu się uśmiecha.
- Och, a co to za gość?
- To Anna, córka mojej przyjaciółki z Polski. – przedstawia mnie pani Hudson/ - Poznajcie się.
Ręce mi drżą, ale witam się z nimi. Kobieta to Mary, mężczyzna to John, a to cudo ma na imię…
- Sherlock. Sherlock Holmes. Miło mi – uśmiecha się i ściska mi dłoń.
- Och, więc jednak nie wyjechałeś, Sherlocku? – pyta pani Hudson, kiedy już siedzimy. Robi nam herbatę, a ja staram się nie patrzeć na pana Holmesa.
- Nie… zaistniały pewnie… nieprzewidziane okoliczności…
Wydaje mi się, że on na mnie zerka. Staram się oddychać.
- Och, jak dobrze! – pani Hudson przynosi nam herbatę i zajmuje jeden z foteli.
- Na długo przyjechałaś? – pyta mnie Mary.
Sherlock wprowadził mnie w takie oszołomienie, że zapominam języka w gębie. Zmuszam się, by dojść do siebie.
- Eeeeee… Do pracy. Do londyńskiej szkoły uczącej polaków angielskiego.
- Masz już mieszkanie?
- Tak. – wtrąca się pani Hudson. – Tutaj. Pomyślałam, że może zająć sypialnię Johna.
John nagle wypluwa herbatę.
- Co? – wyjąkuje zaskoczony Sherlock, po czym odkłada filiżankę. Zauważam, że ma niesamowite dłonie.
John zaczyna się szaleńczo śmiać.
- John! – syczy Mary, po czym obdarza Sherlocka morderczym spojrzeniem.
- Pomyślałam, że może zająć sypialnię Johna. Stoi pusta przecież, a Anna potrzebuje pokoju – powtarza pani Hudson. - Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko?
Siedzę bez słowa, podnoszę wzrok na twarz Sherlocka i czekam na jego odpowiedź. Czuję się strasznie głupio. Pewnie będzie zły, że ma mieszkać z kimś obcym.
- Nie, nie mam… - mówi w końcu z nieprzeniknioną miną, rzuca mi szybkie spojrzenie, po czym wstaje. – Przepraszam, zaraz wracam.
Gdy wychodzi, John znowu zaczyna się śmiać.
- Nie wiem o co ci chodzi, John… – mówi Mary, kręcąc głową.
- Sherlock mieszkający z dziewczyną! – chichocze John, po czym patrzy się najpierw na mnie, potem na żonę. – Mary, daj spokój!
- Nie przejmuj się nim – Mary klepie mnie po ręce. – Oni obaj czasami są jak dzieci.
- Ostrzegła ją pani przed strzałami w środku nocy i częściami ciała w lodówce?
- E tam – pani Hudson macha ręką. - Tobie to aż tak nie przeszkadzało, kiedy byliście razem.
John zamyka oczy, wyraźnie poirytowany.
- Pani Hudson… mówiłem to już pani tysiące razy… Nie jestem ani nie byłem gejem! Mam przecież żonę i będę miał dziecko, na miłość boską!
- Jak to? – wyjąkuję. – To… skoro nie byliście parą i nie jesteś gejem… To Sherlock też nim nie jest?
No to pięknie, mówię sobie. Jest coraz lepiej.
- Jej też pani nagadała te bzdury? – John łapie się za głowę, po czym zwraca się do mnie. – Nie mam pojęcia… Sherlock jest…
- Czym jestem, John?
Odwracamy się wszyscy. Okazuje się, że Sherlock wrócił do pokoju.
- Pieprzonym socjopatą. – rzuca John, po czym wstaje. – Dobra, my już idziemy. Sherlock, daj znać jak Mycroft się czegoś dowie.
Chce się jak najszybciej wymknąć do siebie, na szczęście mam dobry pretekst.
- Ymmm… to ja może pójdę się rozpakować… bo jeszcze nie zdążyłam… - wstaję szybko z kanapy. – Do zobaczenia, miło było was poznać – rzucam do Mary i Johna, po czym wymykam się na górę.
Najpierw jednak idę do łazienki. Podchodzę do lustra, żeby zobaczyć czy nie jestem czerwona i przyglądam się swojemu odbiciu. Od zawsze blada, z ciemnoblond włosami, które ani nie są proste, ani nie układają się w ładne loki, i z okularami. Jeśli chodzi o to ostatnie, to gdy byłam nastolatką bardzo ten fakt mi przeszkadzał, ale ostatnio na szczęście niektóre modele oprawek, jak na przykład „kujonki”, stały się modne, więc przestałam się przejmować. Chociaż nie na tyle, by nie mieć w zapasie szkieł kontaktowych, które głównie zakładam na wieczorne wyjścia do miasta, pubu czy na imprezę.
Ale parę rzeczy u siebie lubię. Na przykład duże, piwne oczy, ładną cerę czy gęste włosy, które po potraktowaniu prostownicą czy lokówką wyglądają nawet sensownie.
Wzdycham i przemywam twarz zimną wodą, co trochę pomaga, ale ręce mi dalej drżą. Idę na górę, ale w pokoju, zamiast się rozpakowywać, kładę się na łóżko. Serce mi wali jak młot i nie mogę zebrać myśli. To, że mam z nim mieszkać pod jednym dachem jest straszne i cudowne zarazem, słodkie i gorzkie.
- Jasna cholera – mówię do siebie, po czym leżę jeszcze piętnaście minut bez ruchu, tylko oddychając. Przyzwyczaję się… na pewno się przyzwyczaję…


14 komentarzy:

  1. Ammy Ruscello6 lutego 2014 05:04

    Super, tak jak wcześniej... piszesz krótko, ale ciekawie. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział.
    Zaskocz nas ^^
    Ammy R.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej dzięki za opinie;) Cieszę się, że się podoba. Postaram się jak najszybciej coś napisac :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Magnes nie magnez XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne! Nie mogę opanować się ze śmiechu. "Cóż, skoro mam mieszkać z obcym facetem, to chyba dobrze, że jest gejem… nie będzie mnie przynajmniej molestował." leżę i kwiczę :D Uwielbiam Twój blog :3

    OdpowiedzUsuń
  5. 'Zresztą to było strasznie łatwe, jesteście przecież zwykłymi ludźmi!' Wrong. Sherlock nigdy nie twierdził, że to było łatwe, wręcz przeciwnie- uważał to za diabelnie trudne. A tekst o 'ordinary people' należał do Moriarty'ego. Wątpię czy Sherlock odważyłby się na takie stwierdzenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mi się wydaje, że jednak tak. Mówił coś Johnowi chyba, że chcilaby wiedzieć co się roi w tych ich zwykłych głowach, czy jakoś tak i raz w sumie stwierdził, że John jest głupi:)
      Cos tak pamiętam;)

      Usuń
    2. Still, Reichenbach nie był dla niego pestką.

      Usuń
  6. Lubie twoj styl.
    To dopiero dwa rozdzialy, ale juz zdazylas mnie mile zaskoczyc.
    Odkad wiadomo, ze historie opowiada dziewczyna bylam pewna,
    ze bedzie to nudne love story z Sherlockiem w roli glownej, kiepsko napisane i okropnie nierealne. Wprawdzie wciaz zapowiada sie to na love story, ale bynajmniej nie nudne ani kiepsko napisane. Sherlock przypomina Sherlocka (niektorzy maja problem w fanfiction aby przedstawic postaci w ten sam sposob, zeby pozostaly one faktycznie tymi samymi postaciami), jest zabawnie i o dziwo nawet mnie troszke zaciekawilo jak to ich zycie pod jednym dachem bedzie dalej wygladalo.
    Martwi mnie tylko, ze jest taki jeden punkt, w ktorym moze sie cos zmienic i wtedy jak dla mnie historia sie zepsuje, ale mam tylko jedno wyjscie by to sprawdzic. Chce tez wyrazic swoj podziw dla ilosci rozdzialow na tak krotki jak dla mnie czas. Ja czesto gubie wene, mam brak pomyslow lub jestem zbyt leniwa i nie chce mi sie pisac aby skonczyc swoja historie czy chociaz napisac kilka rozdzialow. Najwiecej ile mi sie udalo to bodajze 12. I nie napisalam nic od bardzo dawna. Mozliwe, ze moja wypowiedz jest nieco haotyczna, ale jest juz dosc pozno, wiec licze na twoja wyrozumialosc. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przejmujesz się, że Mary to imię żeńskie? Przecież Sherlock to imię dla dziewczynki :P
    JEzuuu, wyobrażam sobie tam siebie, aż mnie skręca w żołądku :P
    Piszesz tak na bieżąco wymyślając czy masz jakąś wizję?

    OdpowiedzUsuń
  8. znowu to samo!!!! :((((((( tyle kopiarstwa przeczytajcie sobie blaski i cienie życia z Sherlockiem Holmesem to samo!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypominam, że my byłyśmy pierwsze - jak już to ten blog kopiuje nasz!

      Usuń
  9. Jedna uwaga - mieszkańców krajów zawsze zapisujemy wielką literą: "Polaków", nie "polaków". Przymiotniki utworzone od nazw państw już z małej - polski, polskiego. ;)

    Pozdrawiam (i idę czytać dalej), Z. (z anonima, nie mam tu konta) ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Życzę miłego czytania, bo rozdziałów trochę jest :D Mam nadzieję, że będzie się podobało :)
      Też pozdrawiam ;)

      Usuń